poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 3.

     Dzisiejszy dzień był istną masakrą już od samego rana. Nie słyszałam dzwonka budzika, przez co zaspałam, a jakby tego było mało, mój samochód nie chciał odpalić. Biegiem pobiegłam na dworzec komunikacji miejskiej, bo przecież nie mogłam się spóźnić na moje pierwsze wykłady. W ostatniej chwili wsiadłam do zatłoczonego tramwaju zanim odjechał. Nie jest to mój ulubiony środek transportu, zdecydowanie wolę moje małe i przytulne autko, jednak jak najszybciej muszę się z nim pożegnać i odstawić do warsztatu, mam nadzieję, że na krótko. Stałam ściśnięta pomiędzy starszą kobietą i młodą dziewczyną, która wyglądała na młodszą ode mnie. Nie chcę przesmradzać, ale było mi strasznie niewygodnie i tylko marzyłam o jak najszybszym dotarciu do celu. Miałam coraz mniej czasu przez co cholernie się denerwowałam. Co chwilę patrzyłam raz w okno, raz na zegarek, żeby pogodzić się z rozczarowaniem. Po kilkunastu minutach trwających wieczność tramwaj wreszcie zatrzymał się na interesującym mnie przystanku. Pędem rzuciłam się w kierunku uczelni. W ostatniej chwili przed dzwonkiem, z wypiekami na policzkach i rozwianymi przez wiatr włosami, zapukałam do drzwi klasy. Profesor wręczył mi indeks i polecił usiąść na ostatnim wolnym miejscu. Kiedy spojrzałam we wskazanym przez niego kierunku moim oczom ukazał się nikt inny jak Christian Parker! O ironio... Dlaczego jesteś taka okrutna? Gdyby to było możliwe, moja szczęka dotykałaby podłogi.
-Coś nie tak panno Gonzalez? - Zapytał profesor, wyrywając mnie ze świata moich tępych myśli.
-Nie, przepraszam, już zajmuję swoje miejsce - odpowiedziałam. Z powątpiewaniem skierowałam się do mojej ławki. Spojrzałam na Michaela, który patrzył na mnie z przepraszającym i zarazem współczującym wzrokiem. Bez zbędnych słów zajęłam swoje miejsce. nie musiałam nawet spojrzeć na mojego towarzysza z ławki, żeby zauważyć, że się odsunął na najdalszą odległość jaka była możliwa. Czy ja śmierdzę?-pomyślałam-Co prawda nie zdążyłam dziś rano wziąć prysznica, ale nie jestem jakimś bezdomnym brudasem, od którego nieprzyjemny zapach ulatnia się na kilometr. Nie chcę oczywiście obrażać osób, które z braku domu mieszkają na ulicy, ale większość z nich niestety lubi taki tryb życia i nie wiadomo dlaczego nie chcą odgórnej pomocy ani mieszkań, czy ośrodków socjalnych, więc jest w tym dużo ich winy. Stwierdziłam jednak, że zrobił to celowo, żebym poczuła się głupio. Nie chcąc dać mu tej satysfakcji odsunęłam się jeszcze dalej siedząc na zgięciu ławki.
- Nie siedź na rogu, bo starą panną zostaniesz- usłyszałam jego przepełniony kpiną głos.
- Ty się lepiej martw o siebie, chociaż tobie z pewnością pomimo zabobonów grozi życie starego kawalera- odpowiedziałam z rozbawieniem patrząc w jego zdziwione oczy, że w ogóle odważyłam się mu odpyskować.
-Na jakiej podstawie tak uważasz?
-To proste, nie masz pojęcia jak postępować z kobietami.
- A ty akurat znasz mnie na tyle dobrze, żeby móc to stwierdzić.
-No wiesz,tak bardzo mi zaimponowałeś uderzając drzwiami i zwalając winę na mnie...
-To była twoja wina.
- Nie wiesz chyba co mówisz, czy ty znasz jakiekolwiek zasady kultury? Powinieneś przepuścić osobę wychodzącą ze sklepu niezależnie od jej płci.
-Przestań mnie wkurwiać, bo już mi działasz na nerwy. Wiesz, że takie poukładane lalunie jak ty, przykładne uczennice, a raczej kujonice, nie są lubiane w społeczeństwie?
- Co złego jest w tym, ze jak już coś robię, to chcę to zrobić dobrze. Jaki jest sens w robieniu czegoś na odczepne, bo ja nie widzę żadnego sensu.
- No właściwie pewnie nie masz co robić z czasem. Rodzice wyślą hajs, a córeczka chodzi do kosmetyczki na zakupy i wydaje, a reszta czasu na to, co ''ważne''. Możesz zająć się wszystkim dokładnie.
- Obrażasz mnie w tym momencie. Nie znasz mnie, ani moich rodziców, a oceniasz. Jeśli koniecznie musisz wiedzieć, to nie pochodzę z zamożnej rodziny. pomimo braku pieniędzy miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Zaszłam tak daleko tylko i wyłącznie dzięki mojej ciężkiej pracy. Poza tym moi rodzice nie wysyłają mi 'hajsu', Zarabiam sama na siebie, opłacam studia i jeszcze pomagam finansowo rodzicom. Więc jeśli następnym razem  zechcesz mnie skrytykować, to przemyśl to dwa razy- wytknęłam zaciekle w swojej obronie.
- Panno Gonzalez, panie Parker, macie coś jeszcze do powiedzenia? Bo jeśli tak, to klasa was chętnie wysłucha- wyrwał nas z naszej kłótni profesor.
- Nie, przepraszamy, to się więcej nie powtórzy- odrzekliśmy równocześnie przyciągając tym samym zainteresowany wzrok naszych kolegów z grupy.
Resztę wykładu nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Żałuję, że wspomniałam o swoich rodzicach, ale żaden dupek nie będzie mnie bezpodstawnie krytykował. Radzę sobie jak umiem i jestem z tego dumna. Przed końcem zajęć wyszliśmy z Michaelem na lunch. Okazało się, że oprócz zajęć sprawnościowych mamy razem wszystkie wykłady, co bardzo nas ucieszyło, bo na to właśnie liczyliśmy.
-Przepraszam, że nie zająłem ci miejsca, ale byłem przekonany, że Cię nie będzie.
- W porządku, po prostu zaspałam, a później nawaliło mi auto i musiałam skorzystać z komunikacji miejskiej, na którą ledwo zdążyłam. Cóż, pech to pech, w dodatku pokłóciłam się na forum klasy z Christianem, który ewidentnie mnie nie cierpi i już pierwszego dnia wykładów dostałam reprymendę od profesora. Normalnie żyć nie umierać, a to wszystko za sprawą zapatrzonego w siebie bufona, który zgrywa jakiegoś mrocznego rycerza, a tak na prawdę nie potrafi nawet poprowadzić cywilizowanej rozmowy z kobietą. Jejkuu przepraszam Michael, trochę mnie poniosło. Zawsze uważałam, że im głośniej ktoś krzyczy, tym słabiej go słychać, a tu proszę, sama nie potrafię się do tego zastosować.
-Nie przesadzaj, masz prawo być na niego zła. Każda kobieta wymaga szacunku, którego on niestety nie potrafi okazać. Jeśli chcesz to dam ci namiary na dobrego mechanika w przystępnej cenie.
-Byłoby świetnie, bo jeszcze nikogo nie znalazłam.
- W samochodzie mam jego wizytówkę, więc po zajęciach ci ją dam, okej?
-Okej. Dziś twój pierwszy dzień w pracy, denerwujesz się?
-Niee, nawet nie. W końcu to tylko dzieci, mam tylko nadzieję, że lubią grać w piłkę, Zadzwonię do ciebie po treningu, żeby zdać relacje.
-Będzie dobrze- powiedziałam pokrzepiająco.
- Też mam takie przeczucie. A ty jakie masz plany na dzisiaj?
- Prowadzę bloga, więc dodam nowy post. Ostatnio wykupiłam karnet na siłownię, więc pójdę poćwiczyć, a resztę wieczoru spędzę pewnie przed telewizorem, może pójdę pobiegać, bo już od kilku dni nie biegałam.
-Ambitnie widzę- powiedział Michael z uśmiechem- Chodźmy na ostatnie zajęcia, bo się spóźnimy. Na szczęście Christian się gdzieś ulotnił i siedziałam sama. Przynajmniej mogłam się skupić na lekcji. Po wykładach Michael wręczył mi obiecaną wizytówkę i pojechał pospiesznie do pracy, a ja czekając na tramwaj poszłam do marketu zrobić jakieś małe zakupy.
             Podróż do domu przebiegła na szczęście w lepszej atmosferze, ale i tak muszę jak najszybciej zadzwonić do mechanika. Weszłam do domu, ugotowałam sobie obiad, posprzątałam i zasiadłam przed laptopem. Kiedy dopracowałam nowy post, spakowałam strój na siłownię i poszłam poćwiczyć. Korzystając z różnych maszyn czułam się spokojniej. Wysiłek fizyczny zawsze dobrze na mnie wpływał. Po półgodzinnym intensywnym ćwiczeniu postanowiłam zrobić sobie przerwę. Powędrowałam do szatni, otworzyłam przydzieloną szafkę i odkręcając butelkę omal nie upuściłam jej na ziemię.
-Ty chyba mnie śledzisz- Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć do kogo należy głos.
- Nie schlebiaj sobie. Gdybym miała kogoś śledzić to z całą pewnością nie byłbyś to ty- odparowałam.
-Ooo a to dlaczego?
-Nie jesteś aż tak intrygującą postacią, żeby ciekawiło mnie co robisz w danej chwili.
-Pyskata jesteś . Myślałam, że jesteś z wersji 'grzeczna dziewczynka'.
-W takim razie lepiej nie myśl, bo jak widać nie idzie ci to najlepiej.
-Ej maleńka, nie pozwalaj sobie...
-Nie zwracaj się do mnie tym tonem. I schowaj swoje urażone ego do kieszeni, bo nie do twarzy ci ze skrzywioną miną- urwałam, bo zaczął się do mnie coraz bardziej przysuwać. Pod wpływem impulsu wstałam z ławki i zaczęłam kierować się do tyłu. On jednak zwinnym ruchem podszedł do mnie i przyparł do szafek przytrzymując moje ręce z tyłu. Odpychając go od siebie miałam zamiar go kopnąć, niestety zablokował mój ruch wciskając nogę pomiędzy moje. Wystraszyłam się nie na żarty. W tym momencie nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Byłam przekonana, że chce mnie uderzyć. On tylko zbliżył twarz do mojej odkrytej szyi i zaczął pokrywać ją pocałunkami.
-Niestety skarbie zadarłaś z niewłaściwą osobą- włożył ręce pod moją koszulkę pieszcząc przy tym płaski brzuch, a następnie przechodząc na plecy. Stałam jak sparaliżowana, ale podobało mi się to co robił. Nigdy nie miałam bliższych kontaktów z mężczyznami, nie miałam na to czasu. Dlatego obce były mi pierwsze zauroczenia, randki, motyle w brzuchu, czy trzymanie się za ręce. Czułam się piękna i wyjątkowa. Nigdy nie miałam ze sobą problemów, ale czułam się prawdziwą kobietą. Pomimo tego, że już dawno puścił moje ręce, a ja powinnam go odepchnąć, nie zrobiłam tego.
-Pięknie wyglądasz w tych króciutkich szortach- zamruczał prosto w zagłębienie mojej szyi. Po chwili odsunął się ode mnie.
-Do zobaczenia jutro na zajęciach- powiedział z łobuzerskim uśmiechem, zostawiając mnie oszołomioną i zdumioną sytuacją, która właśnie miała miejsce.
-No pięknie- pomyślałam, napiłam się wody i poszłam jeszcze poćwiczyć, żeby uspokoić skotłowane nerwy.

Cześć wszystkim! :)
Kolejny rozdział za mną. Jak Wam się podoba? Macie jakieś szczególne zapatrywania na to opowiadanie, czy może chcecie dodać coś od siebie? Serdecznie zapraszam do obserwowania i zostawiania komentarzy :D Do następnego rozdziału ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz