poniedziałek, 19 września 2016

Rozdział 10.

Wstałam już o 4, żeby dobrze przygotować się do wyjazdu. Niestety należę do osób, które po kilka razy muszą sprawdzać czy rzeczywiście wszystko zabrały. Nie chcę wyjść na idiotkę przed Christianem, że już na wakacjach będę musiała kupić część rzeczy, bo zapomniałam zabrać ich z domu. Wzięłam prysznic, ubrałam się i pomimo faktu, że nic nie chciało przejść mi przez gardło zjadłam śniadanie. Denerwowałam się, bo to był mój pierwszy lot samolotem. wyobraźnia podpowiadała mi różne czarne scenariusze, które nie dodawały mi odwagi. Jedynym pocieszeniem była obecność Christiana i to, że chłopak na pewno nie pozwoli by stała mi się krzywda. To brzmi może dziwnie, ale w jego obecności zawsze czuję się bezpieczna... Po raz kolejny sprawdziłam walizki i jak się okazało brakowało kilku rzeczy... tak jak myślałam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek 4.40. Czyżby Christian pojawił się przed czasem? To do niego aż niepodobne.  Z uśmiechem na ustach powędrowałam otworzyć. To co się wydarzyło później przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To nie był Christian z tego co zdążyłam zarejestrować byli to dwaj zamaskowani faceci. Jeden z nich podłożył mi szmatkę do nosa, która śmierdziała jak cholera przez co oczy zaszły mi łzami i zaczęłam się dusić. Drugi chyba demolował mi dom, bo słyszałam trzaski i uderzenia. Później nie słyszałam już nic... Straciłam przytomność...
        Obudziłam się w jakimś ciemnym, obskurnym pomieszczeniu, który na pewno nie był moim domem... Co się stało? Nie mogłam sobie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie pamiętałam kompletnie nic. Miałam jednak przeczucie, że to nie było nic dobrego. Jedno jest pewne zostałam porwana. Mam tylko nadzieję, że nic Christianowi się nie stało. Zakochałam się w nim i martwię się o niego. Próbowałam się podnieść jednak ból głowy i reszty ciała zupełnie mi to uniemożliwił. Nie wiedziałam jak długo tu jestem. Nie było okien więc nawet nie wiedziałam jaka jest pora dnia. Kiedy człowiek znajduje się w takiej sytuacji od razu dopada go lęk i irytacja w jednym.
-oooo proszę, nasza śpiąca królewna się wybudziła... Jak się spało maleńka?-Nic nie odpowiedziałam było zupełnie ciemno. Bałam się jak cholera, pomimo tego, że wybudziłam się już jakiś czas temu, mój wzrok dalej nie przyzwyczaił się do ciemności.
-Odpowiadaj na pytania maleńka, jeśli nie chcesz mieć problemów.
-czego ode mnie chcesz?- Zapytałam w przypływie odwagi.
-To chyba nie było moje pytanie. Ty masz tylko odpowiadać, pytam ja.
-Co ja tutaj robię? Wypuść mnie proszę... Nie mogłam powstrzymać łez, które mo9mentalnie popłynęły po moich policzkach. Chwilę później poczułam pieczenie na policzku. To nie może być prawda... Uderzył mnie.
-Przykro mi obijać tą twoją śliczną buźkę, ale jeśli nie będziesz mnie słuchała, to nie będę miał innego wyjścia. - zapalił światło i zobaczyłam przede mną wysoką i umięśnioną sylwetkę. Nawet gdybym chciała z nim walczyć nie mam szans... Podstawił mi talerz pod nos i szklankę wody.
-jedz, żebyś miała siłę na dalsze zabawy.-powiedział a ja z przerażaniem w oczach wpatrywałam się w niego, tak, jakby miał spłonąć ogniem pod moim spojrzeniem. Na szczęście chwilę później zostawił mnie samą. Posiłek był jadalny, jednak biorąc pod uwagę warunki w jakich się znajdowałam od razu straciłam apetyt. Wypiłam tylko wodę a talerz z jedzeniem odsunęłam od siebie.  Posiedziałam jeszcze chwilę i zasnęłam. Przynajmniej wtedy nic nie czułam.

PERSPEKTYWA CHRISTIANA:
Punktualnie o 5 byłem pod jej domem. aż sam byłem z siebie dumny. Nie często się zdarza, żebym pojawiał się gdzieś o ściśle określonej porze. Noo ale cóż nie mogliśmy przecież spóźnić się na samolot, Musiałem ją stąd zabrać. znajdowała się w olbrzymim niebezpieczeństwie, nie wiadomo co Ci bandyci mogli jej zrobić. Byłem jedyną osobą, której ufała i której przede wszystkim ufałem ja sam. Nie mogłem tego zadania powierzyć nikomu z mojej ochrony. Jeden z nich co prawda obserwował jej dom, ale szykowało się coś grubego, dlatego wakacje przesunąłem do przodu. Musiała stąd zniknąć. Widząc otwarte drzwi coś zaczęło mi nie grać. Selena zostawia otwarte drzwi, ale nigdy nie na oścież. Nawet nie zamknąłem auta i szybko tam pobiegłem. Wszędzie był bałagan. Dom był praktycznie cały zdemolowany...
-Selena!- Wydarłem się... Jednak tak jak się spodziewałem odpowiedziała mi cisza.
-Selena!- Zawołałem ponownie mając nadzieję, że może jednak gdzieś tu jest.- Natychmiastowo przeszukałem dom nie znajdując nigdzie dziewczyny. Nie wiedziałem co zrobić. Dzwonić na policję czy nie... jeśli zadzwonię sam wpadnę, bo święty nie jestem. Zadzwoniłem po szefa ochrony i moich kumpli... Postanowiłem, że odszukam dziewczynę na własną  rękę. A jeśli tylko coś jej się stanie, jeśli spadnie jej choć jeden włos z głowy to nie ręczę za siebie. Kilkanaście minut później pojawili się wszyscy których wezwałem.
-Jak to możliwe, że dom był obstawiony a dziewczyna zniknęła... w dodatku ktoś zdemolował cały dom. Tego nie da się zrobić w kilka minut?- Wydarłem się wściekły.
-Wiem, że jest pan zły, ale naprawdę nie wiem jak to się stało. Pracownik, który miał zmianę twierdzi, że tylko na chwilę poszedł do sklepu, żeby kupić coś do jedzenia. Nie pomyślał, że pod jego nieobecność coś może się wydarzyć.
-Nie pomyślał?! gdzie on teraz jest?
-Odsypia nocną zmianę.
-On chyba wgl jej nie pilnował. To jest absurd... jak można nie zauważyć, że ktoś włamuje się do domu...
-Kwestionuje pan pracę mojego zespołu? A jeżeli ktoś znajomy ją uprowadził? Nawet nie wiemy o której dokładnie zniknęła. Za chwilę zadzwonię po Harrego, może wtedy będziemy wiedzieli coś więcej.
- Christian, wydaje mi się, że to wydarzyło się na krótko przed Twoim przyjazdem- powiedział Liam mój najlepszy przyjaciel.
-Po czym to wnioskujesz? - Zapytałem.
-Po tym, że na stole w kuchni stoi kubek od kawy, z imieniem Selena, który nie jest jeszcze całkiem zimny. Musiała pić od rana kawę, albo jeden z bandziorów zrobił sobie kawkę w jej kubku...
-Cholera stary... Ona zawsze piła kawę w tym kubku... jak jej się coś stanie...- Usiadłem i zakryłem twarz dłońmi- Musimy ją znaleźć.-w tym momencie nawet nie martwiłem się o to, że moi kumple widzą mnie w takim stanie. Najważniejsze było bezpieczeństwo dziewczyny, które z pewnością było zagrożone. Na pewno nie uciekła sama... Ta myśl również przewinęła się przez moją głowę. Cieszyła się, że jedziemy w dodatku wczoraj również wyznała mi miłość. Ona nie rzuca słów na wiatr... Zresztą jedno jest pewne... Nie zdemolowałaby swojego mieszkania.
-Znajdę cię kochanie... Obiecuję- powiedziałem sam do siebie i ruszyłem z szefem ochrony i kumplami obmyślać plan odbicia dziewczyny.











































Cześć Wszystkim! :)
Kolejny rozdział za nami. Podobał się? Jeśli tak, to zapraszam do czytania dalej, komentowania i obserwacji mojego bloga. :)
Do następnego rozdziału ♥