Wstałam już o 4, żeby dobrze przygotować się do wyjazdu. Niestety należę do osób, które po kilka razy muszą sprawdzać czy rzeczywiście wszystko zabrały. Nie chcę wyjść na idiotkę przed Christianem, że już na wakacjach będę musiała kupić część rzeczy, bo zapomniałam zabrać ich z domu. Wzięłam prysznic, ubrałam się i pomimo faktu, że nic nie chciało przejść mi przez gardło zjadłam śniadanie. Denerwowałam się, bo to był mój pierwszy lot samolotem. wyobraźnia podpowiadała mi różne czarne scenariusze, które nie dodawały mi odwagi. Jedynym pocieszeniem była obecność Christiana i to, że chłopak na pewno nie pozwoli by stała mi się krzywda. To brzmi może dziwnie, ale w jego obecności zawsze czuję się bezpieczna... Po raz kolejny sprawdziłam walizki i jak się okazało brakowało kilku rzeczy... tak jak myślałam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek 4.40. Czyżby Christian pojawił się przed czasem? To do niego aż niepodobne. Z uśmiechem na ustach powędrowałam otworzyć. To co się wydarzyło później przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To nie był Christian z tego co zdążyłam zarejestrować byli to dwaj zamaskowani faceci. Jeden z nich podłożył mi szmatkę do nosa, która śmierdziała jak cholera przez co oczy zaszły mi łzami i zaczęłam się dusić. Drugi chyba demolował mi dom, bo słyszałam trzaski i uderzenia. Później nie słyszałam już nic... Straciłam przytomność...
Obudziłam się w jakimś ciemnym, obskurnym pomieszczeniu, który na pewno nie był moim domem... Co się stało? Nie mogłam sobie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie pamiętałam kompletnie nic. Miałam jednak przeczucie, że to nie było nic dobrego. Jedno jest pewne zostałam porwana. Mam tylko nadzieję, że nic Christianowi się nie stało. Zakochałam się w nim i martwię się o niego. Próbowałam się podnieść jednak ból głowy i reszty ciała zupełnie mi to uniemożliwił. Nie wiedziałam jak długo tu jestem. Nie było okien więc nawet nie wiedziałam jaka jest pora dnia. Kiedy człowiek znajduje się w takiej sytuacji od razu dopada go lęk i irytacja w jednym.
-oooo proszę, nasza śpiąca królewna się wybudziła... Jak się spało maleńka?-Nic nie odpowiedziałam było zupełnie ciemno. Bałam się jak cholera, pomimo tego, że wybudziłam się już jakiś czas temu, mój wzrok dalej nie przyzwyczaił się do ciemności.
-Odpowiadaj na pytania maleńka, jeśli nie chcesz mieć problemów.
-czego ode mnie chcesz?- Zapytałam w przypływie odwagi.
-To chyba nie było moje pytanie. Ty masz tylko odpowiadać, pytam ja.
-Co ja tutaj robię? Wypuść mnie proszę... Nie mogłam powstrzymać łez, które mo9mentalnie popłynęły po moich policzkach. Chwilę później poczułam pieczenie na policzku. To nie może być prawda... Uderzył mnie.
-Przykro mi obijać tą twoją śliczną buźkę, ale jeśli nie będziesz mnie słuchała, to nie będę miał innego wyjścia. - zapalił światło i zobaczyłam przede mną wysoką i umięśnioną sylwetkę. Nawet gdybym chciała z nim walczyć nie mam szans... Podstawił mi talerz pod nos i szklankę wody.
-jedz, żebyś miała siłę na dalsze zabawy.-powiedział a ja z przerażaniem w oczach wpatrywałam się w niego, tak, jakby miał spłonąć ogniem pod moim spojrzeniem. Na szczęście chwilę później zostawił mnie samą. Posiłek był jadalny, jednak biorąc pod uwagę warunki w jakich się znajdowałam od razu straciłam apetyt. Wypiłam tylko wodę a talerz z jedzeniem odsunęłam od siebie. Posiedziałam jeszcze chwilę i zasnęłam. Przynajmniej wtedy nic nie czułam.
PERSPEKTYWA CHRISTIANA:
Punktualnie o 5 byłem pod jej domem. aż sam byłem z siebie dumny. Nie często się zdarza, żebym pojawiał się gdzieś o ściśle określonej porze. Noo ale cóż nie mogliśmy przecież spóźnić się na samolot, Musiałem ją stąd zabrać. znajdowała się w olbrzymim niebezpieczeństwie, nie wiadomo co Ci bandyci mogli jej zrobić. Byłem jedyną osobą, której ufała i której przede wszystkim ufałem ja sam. Nie mogłem tego zadania powierzyć nikomu z mojej ochrony. Jeden z nich co prawda obserwował jej dom, ale szykowało się coś grubego, dlatego wakacje przesunąłem do przodu. Musiała stąd zniknąć. Widząc otwarte drzwi coś zaczęło mi nie grać. Selena zostawia otwarte drzwi, ale nigdy nie na oścież. Nawet nie zamknąłem auta i szybko tam pobiegłem. Wszędzie był bałagan. Dom był praktycznie cały zdemolowany...
-Selena!- Wydarłem się... Jednak tak jak się spodziewałem odpowiedziała mi cisza.
-Selena!- Zawołałem ponownie mając nadzieję, że może jednak gdzieś tu jest.- Natychmiastowo przeszukałem dom nie znajdując nigdzie dziewczyny. Nie wiedziałem co zrobić. Dzwonić na policję czy nie... jeśli zadzwonię sam wpadnę, bo święty nie jestem. Zadzwoniłem po szefa ochrony i moich kumpli... Postanowiłem, że odszukam dziewczynę na własną rękę. A jeśli tylko coś jej się stanie, jeśli spadnie jej choć jeden włos z głowy to nie ręczę za siebie. Kilkanaście minut później pojawili się wszyscy których wezwałem.
-Jak to możliwe, że dom był obstawiony a dziewczyna zniknęła... w dodatku ktoś zdemolował cały dom. Tego nie da się zrobić w kilka minut?- Wydarłem się wściekły.
-Wiem, że jest pan zły, ale naprawdę nie wiem jak to się stało. Pracownik, który miał zmianę twierdzi, że tylko na chwilę poszedł do sklepu, żeby kupić coś do jedzenia. Nie pomyślał, że pod jego nieobecność coś może się wydarzyć.
-Nie pomyślał?! gdzie on teraz jest?
-Odsypia nocną zmianę.
-On chyba wgl jej nie pilnował. To jest absurd... jak można nie zauważyć, że ktoś włamuje się do domu...
-Kwestionuje pan pracę mojego zespołu? A jeżeli ktoś znajomy ją uprowadził? Nawet nie wiemy o której dokładnie zniknęła. Za chwilę zadzwonię po Harrego, może wtedy będziemy wiedzieli coś więcej.
- Christian, wydaje mi się, że to wydarzyło się na krótko przed Twoim przyjazdem- powiedział Liam mój najlepszy przyjaciel.
-Po czym to wnioskujesz? - Zapytałem.
-Po tym, że na stole w kuchni stoi kubek od kawy, z imieniem Selena, który nie jest jeszcze całkiem zimny. Musiała pić od rana kawę, albo jeden z bandziorów zrobił sobie kawkę w jej kubku...
-Cholera stary... Ona zawsze piła kawę w tym kubku... jak jej się coś stanie...- Usiadłem i zakryłem twarz dłońmi- Musimy ją znaleźć.-w tym momencie nawet nie martwiłem się o to, że moi kumple widzą mnie w takim stanie. Najważniejsze było bezpieczeństwo dziewczyny, które z pewnością było zagrożone. Na pewno nie uciekła sama... Ta myśl również przewinęła się przez moją głowę. Cieszyła się, że jedziemy w dodatku wczoraj również wyznała mi miłość. Ona nie rzuca słów na wiatr... Zresztą jedno jest pewne... Nie zdemolowałaby swojego mieszkania.
-Znajdę cię kochanie... Obiecuję- powiedziałem sam do siebie i ruszyłem z szefem ochrony i kumplami obmyślać plan odbicia dziewczyny.
Cześć Wszystkim! :)
Kolejny rozdział za nami. Podobał się? Jeśli tak, to zapraszam do czytania dalej, komentowania i obserwacji mojego bloga. :)
Do następnego rozdziału ♥
Lovestory
poniedziałek, 19 września 2016
poniedziałek, 13 czerwca 2016
Rozdział 9.
Perspektywa Christiana.
Kiedy przeczytałem jej sms-a od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Każdy facet powinien to potrafić, wtedy wszystkim żyłoby się lepiej. Nie ma nic gorszego od wściekłej kobiety, jednak nie bacząc na zagrożenie musiałem tam jechać. A co jeśli coś jej się stało? Przez umysł przechodziły mi wszystkie najgorsze scenariusze. Jeżeli ktoś jej coś zrobił to nie ręczę za siebie. A może pokłóciła się z tym swoim pedało-przyjacielem? To by mi nawet odpowiadało. Nie czuję jakiegoś wielkiego zagrożenia z jego strony, posiadam trochę pewności siebie, jednak tak już działa instynkt samozachowawczy samca. Boję się o nią jak cholera a droga dłuży mi się niemiłosiernie. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Nie pozwolę, by moje nie do końca załatwione sprawy wpływały na jej bezpieczeństwo. Nie darowałbym sobie gdyby coś jej się stało. Ledwie gaszę silnik już stoję pod jej drzwiami. Pukam i pukam, nikt nie otwiera... To nie jest dobry znak. na szczęście zawsze noszę przy sobie spluwę, więc czuję się bezpieczniej. Zwłaszcza po tym co miało miejsce jakiś czas temu. Selena chyba odpuściła temat, jednak wiem, że jest to cisza przed burzą. Ostrożnie wchodzę do jej mieszkania, drzwi jak zwykle otwarte, chociaż tyle razy jej zwracałem o to uwagę... Kiedy widzę ją całą i zdrową, śpiącą na kanapie kamień spada mi z serca. Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić co miałem przed oczami jadąc tutaj. Jednak przeczucie, że coś jest nie tak było strzałem w dziesiątkę. Tusz do rzęs był rozmazany po policzkach śpiącej spokojnie dziewczyny, a wielkie pudło po lodach czekoladowych leżało na podłodze. Zawsze kiedy miała gorszy dzień to jadła mnóstwo czekolady, chociaż się do tego nie przyznawała, albo chodziła na siłkę, co tak na prawdę nie było jej potrzebne, bo miała zajebistą figurę. Przez pierwsze kilka minut wahałem się czy ją obudzić, czy nie, w końcu zdecydowałem, że powinna odpocząć, a ja zabrałem się za przygotowanie obiadu, co polegało na tym, że zadzwoniłem do knajpki chińskiej po dania na wynos. Czekałem kilka godzin, aż w końcu moja śpiąca królewna pojawiła się w drzwiach.
-Cześć kochanie jesteś głodna?
-Nie.
-Bo zjadłaś cale opakowanie lodów?
-Między innymi.
-Powiesz mi wreszcie co się stało, czy będziesz chodziła zła na cały świat?- zapytałem. Jednak tego co nastąpiło później absolutnie się nie spodziewałem. Myślałem, że będzie krzyczeć, rzucać czym popadnie, a ona rozpłakała się jak dziecko... Nie miałem kompletnie pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Instynkt podpowiadał mi, żebym ją przytulił i tak właśnie zrobiłem. Była cała roztrzęsiona. Kiedy się wreszcie uspokoiła opowiedziała mi o tym co się wydarzyło na zakupach. Z jednej strony się ucieszyłem, jednak widząc ją w takim stanie musiałem powiedzieć coś, żeby rozładować atmosferę
-Czy jeśli urwę mu jaja, nie będziesz już smutna?- Noo dobra, to nie był właściwy tekst, a patrząc na jej minę wręcz nieodpowiedni.- Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. po prostu jestem zły, bo żaden kutas nie powinien Cię tak potraktować, a tym bardziej ktoś, kto jest z tobą blisko, bez względu na to czy jest to miłość czy przyjaźń.
- I mówi to król dobrych manier...
-Nie musisz mi pojeżdżać moja droga, przypomnę ci, że bez względu na wszystko to ja tutaj z tobą siedzę i cię pocieszam. Jeśli tylko chcesz, to przyciągnę go tu dla ciebie i zmuszę, żeby tańczył nago na przeprosiny, no dobra może nie nago, ale zrobię wszystko, żebyś nie była smutna.
-Dlaczego to robisz?
-Bo cię kocham, nie udawaj, że tego nie zauważyłaś. Miałem z tym jeszcze poczekać, na Hawajach pewnie byłoby bardziej romantycznie, ale chcę być z tobą, tak już oficjalnie. Zależy mi na tobie.- Spodziewałem się wszystkiego, że dostanę w twarz, że mnie wyrzuci, a ona mnie pocałowała. Wyjdę na cipę, ale serce skoczyło mi do gardła. Pomimo tego, że nie była głodna, to nagle wrócił jej jednak apetyt. Ahh kobiety... Co my z nimi mamy? Reszta popołudnia minęła na oglądaniu filmów i planowaniu wycieczki.
-Czyli zgadzasz się być moją dziewczyną?
-No oczywiście, że tak, chyba dałam ci już potwierdzenie.
-Niby tak, ale wiadomo jak to bywa... Kobieta przecież zmienną jest.- Tak jak się spodziewałem dostałem kuksańca w bok i oczywiście poudawałem, że bardzo mnie to zabolało, po czym skradając jej buziaka ruszyłem chwiejnym krokiem udając umierającego z bólu. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem w kierunku mego sportowego auta, jednak gdy zatrzymałem się przed biurem, mój głupawy uśmieszek samozadowolenia zamienił się w minę pokrzywdzonego dziecka. Tak oto czeka mnie dobrych kilka godzin pracy. Kiedy wypełniałem różnego rodzaju papiery i formularze zadźwięczał mój telefon.
SMS: Słodkich snów Skarbie :* Selena.
Zamiast odpowiedzieć na sms-a wybrałem jej numer i stwierdziłem, że muszę usłyszeć jej głos i poinformować o zmianie planów.. Czy ta dziewczyna nie jest cudowna?
Perspektywa Seleny.
Kiedy się obudziłam w dalszym ciągu nie wierzyłam w to co się stało. Bardzo dobrze, że Christian przyjechał, bo strasznie go potrzebowałam. Muszę przyznać, że to jego fatalne pocieszanie nawet poprawiło mi humor, tak więc wybrnął z zadania. I jeszcze w dość nietypowy sposób wyznał mi miłość, to było takie mega słodkie. Tak, jaram się, jedno z moich marzeń się spełniło. Pomijając fakt, że Michael bardzo mnie zranił, dzień jednak zakończył się dla mnie szczęśliwie. Stęskniona postanowiłam wysłać mu sms-a . Czekając na odpowiedź z zamyślenia wyrwał mnie sygnał połączenia. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, pierwszy odezwał się Christian, czym zupełnie mnie rozbroił.
-Wybacz, że dzwonię, ale musiałem usłyszeć twój głos.
-Oooo, jak miło.
-Poza tym muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego...
-Coś się stało?
-Niee, chociaż właściwie to tak, nasze wakacje są przyspieszone, wyjeżdżamy jutro. Cieszysz się?
-Jejkuu, jasne, że tak!
-No to kładź się spać, bo o 5 jedziemy na lotnisko. Słodkich snów maleńka.
-Dobranoc.
Noo nie wierzę, to już jutro! Przy tych emocjach to ja na 100 % nie zasnę. Dobrze, że byłam już spakowana, ale na wszelki wypadek musiałam sprawdzić, czy na pewno wszystko zabrałam. Przygotowana do jutrzejszego wyjazdu, z uśmiechem na ustach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Cześć Wszystkim! :)
Kolejny rozdział za nami. Podobał się? Jeśli tak, to zapraszam do czytania dalej, komentowania i obserwacji mojego bloga. :)
Do następnego rozdziału ♥
Kiedy przeczytałem jej sms-a od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Każdy facet powinien to potrafić, wtedy wszystkim żyłoby się lepiej. Nie ma nic gorszego od wściekłej kobiety, jednak nie bacząc na zagrożenie musiałem tam jechać. A co jeśli coś jej się stało? Przez umysł przechodziły mi wszystkie najgorsze scenariusze. Jeżeli ktoś jej coś zrobił to nie ręczę za siebie. A może pokłóciła się z tym swoim pedało-przyjacielem? To by mi nawet odpowiadało. Nie czuję jakiegoś wielkiego zagrożenia z jego strony, posiadam trochę pewności siebie, jednak tak już działa instynkt samozachowawczy samca. Boję się o nią jak cholera a droga dłuży mi się niemiłosiernie. Zaczynam się coraz bardziej denerwować. Nie pozwolę, by moje nie do końca załatwione sprawy wpływały na jej bezpieczeństwo. Nie darowałbym sobie gdyby coś jej się stało. Ledwie gaszę silnik już stoję pod jej drzwiami. Pukam i pukam, nikt nie otwiera... To nie jest dobry znak. na szczęście zawsze noszę przy sobie spluwę, więc czuję się bezpieczniej. Zwłaszcza po tym co miało miejsce jakiś czas temu. Selena chyba odpuściła temat, jednak wiem, że jest to cisza przed burzą. Ostrożnie wchodzę do jej mieszkania, drzwi jak zwykle otwarte, chociaż tyle razy jej zwracałem o to uwagę... Kiedy widzę ją całą i zdrową, śpiącą na kanapie kamień spada mi z serca. Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić co miałem przed oczami jadąc tutaj. Jednak przeczucie, że coś jest nie tak było strzałem w dziesiątkę. Tusz do rzęs był rozmazany po policzkach śpiącej spokojnie dziewczyny, a wielkie pudło po lodach czekoladowych leżało na podłodze. Zawsze kiedy miała gorszy dzień to jadła mnóstwo czekolady, chociaż się do tego nie przyznawała, albo chodziła na siłkę, co tak na prawdę nie było jej potrzebne, bo miała zajebistą figurę. Przez pierwsze kilka minut wahałem się czy ją obudzić, czy nie, w końcu zdecydowałem, że powinna odpocząć, a ja zabrałem się za przygotowanie obiadu, co polegało na tym, że zadzwoniłem do knajpki chińskiej po dania na wynos. Czekałem kilka godzin, aż w końcu moja śpiąca królewna pojawiła się w drzwiach.
-Cześć kochanie jesteś głodna?
-Nie.
-Bo zjadłaś cale opakowanie lodów?
-Między innymi.
-Powiesz mi wreszcie co się stało, czy będziesz chodziła zła na cały świat?- zapytałem. Jednak tego co nastąpiło później absolutnie się nie spodziewałem. Myślałem, że będzie krzyczeć, rzucać czym popadnie, a ona rozpłakała się jak dziecko... Nie miałem kompletnie pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Instynkt podpowiadał mi, żebym ją przytulił i tak właśnie zrobiłem. Była cała roztrzęsiona. Kiedy się wreszcie uspokoiła opowiedziała mi o tym co się wydarzyło na zakupach. Z jednej strony się ucieszyłem, jednak widząc ją w takim stanie musiałem powiedzieć coś, żeby rozładować atmosferę
-Czy jeśli urwę mu jaja, nie będziesz już smutna?- Noo dobra, to nie był właściwy tekst, a patrząc na jej minę wręcz nieodpowiedni.- Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. po prostu jestem zły, bo żaden kutas nie powinien Cię tak potraktować, a tym bardziej ktoś, kto jest z tobą blisko, bez względu na to czy jest to miłość czy przyjaźń.
- I mówi to król dobrych manier...
-Nie musisz mi pojeżdżać moja droga, przypomnę ci, że bez względu na wszystko to ja tutaj z tobą siedzę i cię pocieszam. Jeśli tylko chcesz, to przyciągnę go tu dla ciebie i zmuszę, żeby tańczył nago na przeprosiny, no dobra może nie nago, ale zrobię wszystko, żebyś nie była smutna.
-Dlaczego to robisz?
-Bo cię kocham, nie udawaj, że tego nie zauważyłaś. Miałem z tym jeszcze poczekać, na Hawajach pewnie byłoby bardziej romantycznie, ale chcę być z tobą, tak już oficjalnie. Zależy mi na tobie.- Spodziewałem się wszystkiego, że dostanę w twarz, że mnie wyrzuci, a ona mnie pocałowała. Wyjdę na cipę, ale serce skoczyło mi do gardła. Pomimo tego, że nie była głodna, to nagle wrócił jej jednak apetyt. Ahh kobiety... Co my z nimi mamy? Reszta popołudnia minęła na oglądaniu filmów i planowaniu wycieczki.
-Czyli zgadzasz się być moją dziewczyną?
-No oczywiście, że tak, chyba dałam ci już potwierdzenie.
-Niby tak, ale wiadomo jak to bywa... Kobieta przecież zmienną jest.- Tak jak się spodziewałem dostałem kuksańca w bok i oczywiście poudawałem, że bardzo mnie to zabolało, po czym skradając jej buziaka ruszyłem chwiejnym krokiem udając umierającego z bólu. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem w kierunku mego sportowego auta, jednak gdy zatrzymałem się przed biurem, mój głupawy uśmieszek samozadowolenia zamienił się w minę pokrzywdzonego dziecka. Tak oto czeka mnie dobrych kilka godzin pracy. Kiedy wypełniałem różnego rodzaju papiery i formularze zadźwięczał mój telefon.
SMS: Słodkich snów Skarbie :* Selena.
Zamiast odpowiedzieć na sms-a wybrałem jej numer i stwierdziłem, że muszę usłyszeć jej głos i poinformować o zmianie planów.. Czy ta dziewczyna nie jest cudowna?
Perspektywa Seleny.
Kiedy się obudziłam w dalszym ciągu nie wierzyłam w to co się stało. Bardzo dobrze, że Christian przyjechał, bo strasznie go potrzebowałam. Muszę przyznać, że to jego fatalne pocieszanie nawet poprawiło mi humor, tak więc wybrnął z zadania. I jeszcze w dość nietypowy sposób wyznał mi miłość, to było takie mega słodkie. Tak, jaram się, jedno z moich marzeń się spełniło. Pomijając fakt, że Michael bardzo mnie zranił, dzień jednak zakończył się dla mnie szczęśliwie. Stęskniona postanowiłam wysłać mu sms-a . Czekając na odpowiedź z zamyślenia wyrwał mnie sygnał połączenia. Zanim zdążyłem coś powiedzieć, pierwszy odezwał się Christian, czym zupełnie mnie rozbroił.
-Wybacz, że dzwonię, ale musiałem usłyszeć twój głos.
-Oooo, jak miło.
-Poza tym muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego...
-Coś się stało?
-Niee, chociaż właściwie to tak, nasze wakacje są przyspieszone, wyjeżdżamy jutro. Cieszysz się?
-Jejkuu, jasne, że tak!
-No to kładź się spać, bo o 5 jedziemy na lotnisko. Słodkich snów maleńka.
-Dobranoc.
Noo nie wierzę, to już jutro! Przy tych emocjach to ja na 100 % nie zasnę. Dobrze, że byłam już spakowana, ale na wszelki wypadek musiałam sprawdzić, czy na pewno wszystko zabrałam. Przygotowana do jutrzejszego wyjazdu, z uśmiechem na ustach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Cześć Wszystkim! :)
Kolejny rozdział za nami. Podobał się? Jeśli tak, to zapraszam do czytania dalej, komentowania i obserwacji mojego bloga. :)
Do następnego rozdziału ♥
piątek, 10 czerwca 2016
Rozdział 8.
Dni mijały coraz szybciej, a ja byłam już prawie spakowana i przygotowana do wyjazdu. Jak miło. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, bo nigdy jeszcze nie byłam na Hawajach. Z drugiej jednak strony miałam stres jak przed jakimś ważnym wydarzeniem, kiedy trzęsą się nogi, ręce i wszystko co możliwe, a żołądek skręca się we wszystkie strony. Pozostało mi jeszcze dokupić tylko kilka rzeczy. Christian ciągle sprawdza, czy się czasami nie rozmyśliłam. Mam nadzieję, że nie będzie się wściekał, że wychodzę na dzisiejsze zakupy z Michaelem. Przecież nie jesteśmy razem, prawda? Więc nie może decydować o tym co robię czy z kim. Poza tym to są tylko zakupy. Na szczęście przed wypadkiem zakończyła się sesja na studiach i mamy wakacje, więc nie muszę się martwić o zaległości. Cudownie. Prawdziwe wakacje. Nie wiem, czy powiedzieć Christianowi, czy nie...
SMS: Cześć piękna, jak idą przygotowania do wyjazdu? :* Christian.
No tak, mogłam się tego spodziewać. Dziś mnie jeszcze o to nie zapytał. Lepiej mu napiszę, bo jak byśmy się spotkali przypadkiem na mieście, to nie chcę niemiłej sytuacji.
SMS: Bardzo dobrze, potrzebuję jeszcze tylko kilku drobiazgów, ale wychodzę dzisiaj z Michaelem na kawę, więc przy okazji je dokupię :)
SMS: Z Michaelem?
SMS: Tak, zapewne go kojarzysz... Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? <3
SMS: jak cholera, ale to serduszko mnie przekonało :D
SMS: bardzo się cieszę, bo taki właśnie był cel :P
SMS: Może pójdę z Wami? :)
SMS: Nie chcę być niemiła, ale za bardzo za sobą nie przepadacie (tak, wiem o tym) Więc może lepiej nie ;D
SMS: No dobrze, masz rację. Mogę dzisiaj wpaść? :)
SMS: Tak, jak będę wolna, to dam Ci znać :)
SMS: W takim razie czekam, miłego dnia księżniczko ;*
SMS: Wzajemnie ;*
No i pięknie, wszystko wytłumaczone. Dobrze, że się wygadałam, bo chyba rzeczywiście miałby coś przeciwko. O zazdrość to ja go nie posądzałam.
Przygotowałam się na wyjście z moim najlepszym przyjacielem, tak dawno go nie widziałam, dlatego niezmiernie cieszyłam się, że wreszcie go zobaczę. Wyjechał na pewien czas do rodziny, bo miał jakieś sprawy w domu do załatwienia. niby utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny, ale to nigdy nie jest to samo.
-Michael!- krzyknęłam i rzuciłam się prosto w otwarte na oścież ramiona chłopaka.- Tak bardzo za Tobą tęskniłam...
-Ja za Tobą też maleńka- powiedział i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.- Jak mi tego brakowało- powiedział, na co oboje się roześmialiśmy.
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
-Taak, ogólnie dużo się u mnie zmieniło, sama nie wiem czy na lepsze czy na gorsze i o rany jadę z Christianem na wakacje na Hawaje...
- Noo to rzeczywiście się pozmieniało, jeszcze niedawno skakaliście sobie do gardeł i kłóciliście się dosłownie o wszystko, a tu nagle taka niespodzianka. Jesteście razem?
-Dokładnie, Oficjalnie nie jesteśmy razem, choć myślę, że to tylko kwestia czasu. A u Ciebie co słychać?
-U mnie właściwie nic nowego, tęskniłem za tobą jak cholera i mam szczerą nadzieję, że Christian nie zamknie Cię w domu na cztery spusty, bo umrę z żalu i tęsknoty...
-Spokojnie o to się nie masz co martwić. A nawet jeśli, to specjalnie dla Ciebie wymknę się oknem- zażartowałam- To co gotowy na zakupy?
-Jasne, im szybciej będziemy mieć to z głowy tym lepiej, tylko uprzedzam, że nie jestem najlepszy w doradzaniu.
-Poradzimy sobie.
Jak wspomniałam wcześniej Christianowi, miałam do kupienia jeszcze kilka drobiazgów. Były to głównie ubrania, bikini i jakieś typowo hawajskie dodatki. Jessica dzisiaj nie mogła, więc nawet Michael będzie pomocny, zawsze lepsza męska rada niż żadna. Tym bardziej, że sama nigdy nie mogę się na nic zdecydować. Tak jak myślałam, tym razem również nie obyło się bezproblemowo. Przeszliśmy kilka sklepów a ja nie kupiłam jeszcze kompletnie nic. Już nawet Michael wątpił czy cokolwiek dla siebie wybiorę, choć robił dobrą minę do złej gry. Odwiedziliśmy kolejne kilka sklepów, aż moim oczom ukazało się piękne czarne koronkowe bikini, które było słodkie i delikatne, jednak pobudzało męską wyobraźnię. Na szczęście posiadali mój rozmiar. Zakupiłam tam również kilka zwiewnych sukienek, uroczy słomkowy kapelusz i pobiegłam do drogerii po krem z filtrem do opalania. Wykończony zakupami Michael czekał już w lodziarni i zajmował nam miejsce, ponieważ dzień był gorący, a ludzi przychodziło coraz więcej.
-Już jestem, co zamawiamy?
-Ja mam ochotę na lody, a Ty?
-Ja również.- Michael poszedł zamówić dla nas lody, gdy ja w tym czasie rozsiadłam się wygodnie przy naszym stoliku.
-Jak to było z tym wypadkiem? Byłem co prawda przesłuchiwany, jednak nikt nie chciał wyjaśnić jak to wszystko się stało... Miałem zapytać jak dzwoniłem, jednak stwierdziłem, że nie jest to sprawa na telefon.
- Noo cóż, to było bardzo dziwne zdarzenie... Wszystko potoczyło się tak szybko. Wracałam z pracy dość późnym wieczorem, zaatakowało mnie kilku chłopaków, próbowałam uciec jednak oni byli silniejsi. jakimś cudem przejeżdżał tamtędy Christian, miał broń... Zaczął grozić tamtemu facetowi, że ma mnie puścić, bo pożałuje, tamten dźgnął mnie nożem a ja zanim straciłam przytomność usłyszałam strzał. Myślałam, że coś się stało Christianowi, jednak jestem praktycznie pewna, że zabił tego faceta. próbowałam go o to wszystko pytać, jednak za każdym razem mnie zbywa...
-Kurde, to brzmi jak w jakimś kryminale... Może Christian nie jest tylko zwykłym studentem za jakiego się podaje...
-Też o tym pomyślałam, ale wybiłam sobie to z głowy. Sugerujesz coś konkretnego?
-Może jest jakimś płatnym zabójcą- Roześmiałam się, jednak jakaś cząstka mnie rozpatrywała w głowie tą kwestię.
- Nie no nie przesadzajmy, to nie jest film akcji, to jest normalne życie, a w normalnym życiu takie rzeczy się nie zdarzają...
-To akurat był żart, ale coś w tym musi być, gdyby nie miał nic do ukrycia to by z tobą normalnie porozmawiał... Powiedziałby: "Tak słuchaj mam broń, jest całkowicie legalna, interesuję się strzelnictwem i właśnie wracałem ze strzelnicy. Zabiłem tego faceta, ale nie miałem wyjścia, dlatego dostanę wyrok w zawiasach" Ale on nic takiego nie powiedział...
-Dajesz mi wiele do myślenia, ale ja chcę w niego wierzyć, może to zabrzmi dziwnie, ale się zakochałam. Początek naszej znajomości nie był satysfakcjonujący, ale koniec końców chyba od samego początku mi się podobał i ciągnie nas do siebie jak magnes...
- W takim razie ja muszę się odsunąć na dalszy tor...
-Michael co ty opowiadasz? Wiesz dobrze, że jesteś moim najlepszym przyjacielem...
-No właśnie, tylko przyjacielem. A może ja chciałbym być kimś więcej? Do zobaczenia Seleno i udanych wakacji.
-Michael!- W oczach miałam łzy, czułam się zdradzona i oszukana. Nie wiedziałam, że Michael coś do mnie czuje. Nawet nie miałam siły za nim biegnąć. Próbowałam do niego dzwonić, jednak wyłączył komórkę. Noo świetnie, myślałam, że wszystko zaczęło się naprawiać a tu jest jeszcze gorzej. Przygnębiona wróciłam do domu. Nie miałam siły na nic. Zaszyłam się na kanapie z pudełkiem lodów czekoladowych, czekałam na koniec mojego żywota.
SMS: Zakupy udane? :) Christian.
SMS: NIE
SMS: Coś się stało Kochanie?
Nawet nie miałam siły odpisywać powoli zasypiałam z nadmiaru emocji.
SMS: Zaraz będę.
Kiedy przeczytałam tego sms-a rozryczałam się na dobre. Chłopak, którego uważałam za mojego najlepszego przyjaciela nie chce mnie znać, bo nie odwzajemniam jego uczuć, natomiast chłopak, którego kocham ma jakieś drugie oblicze, którego nie chce mi pokazać... Czy tylko moje życie jest takie do bani?!
Cześć Wszystkim! :)
Po tak dłuuugiej nieobecności zjawiam się na nowo z kolejnymi fajnymi pomysłami na rozwój akcji. Posty będą pojawiać się dość często (przynajmniej się postaram) Mam nadzieję, że Wam się spodobają. Zapraszam do komentowania, obserwowania i odwiedzania bloga. Do następnego posta! ♥
SMS: Cześć piękna, jak idą przygotowania do wyjazdu? :* Christian.
No tak, mogłam się tego spodziewać. Dziś mnie jeszcze o to nie zapytał. Lepiej mu napiszę, bo jak byśmy się spotkali przypadkiem na mieście, to nie chcę niemiłej sytuacji.
SMS: Bardzo dobrze, potrzebuję jeszcze tylko kilku drobiazgów, ale wychodzę dzisiaj z Michaelem na kawę, więc przy okazji je dokupię :)
SMS: Z Michaelem?
SMS: Tak, zapewne go kojarzysz... Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? <3
SMS: jak cholera, ale to serduszko mnie przekonało :D
SMS: bardzo się cieszę, bo taki właśnie był cel :P
SMS: Może pójdę z Wami? :)
SMS: Nie chcę być niemiła, ale za bardzo za sobą nie przepadacie (tak, wiem o tym) Więc może lepiej nie ;D
SMS: No dobrze, masz rację. Mogę dzisiaj wpaść? :)
SMS: Tak, jak będę wolna, to dam Ci znać :)
SMS: W takim razie czekam, miłego dnia księżniczko ;*
SMS: Wzajemnie ;*
No i pięknie, wszystko wytłumaczone. Dobrze, że się wygadałam, bo chyba rzeczywiście miałby coś przeciwko. O zazdrość to ja go nie posądzałam.
Przygotowałam się na wyjście z moim najlepszym przyjacielem, tak dawno go nie widziałam, dlatego niezmiernie cieszyłam się, że wreszcie go zobaczę. Wyjechał na pewien czas do rodziny, bo miał jakieś sprawy w domu do załatwienia. niby utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny, ale to nigdy nie jest to samo.
-Michael!- krzyknęłam i rzuciłam się prosto w otwarte na oścież ramiona chłopaka.- Tak bardzo za Tobą tęskniłam...
-Ja za Tobą też maleńka- powiedział i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.- Jak mi tego brakowało- powiedział, na co oboje się roześmialiśmy.
-Jak się czujesz? Wszystko w porządku?
-Taak, ogólnie dużo się u mnie zmieniło, sama nie wiem czy na lepsze czy na gorsze i o rany jadę z Christianem na wakacje na Hawaje...
- Noo to rzeczywiście się pozmieniało, jeszcze niedawno skakaliście sobie do gardeł i kłóciliście się dosłownie o wszystko, a tu nagle taka niespodzianka. Jesteście razem?
-Dokładnie, Oficjalnie nie jesteśmy razem, choć myślę, że to tylko kwestia czasu. A u Ciebie co słychać?
-U mnie właściwie nic nowego, tęskniłem za tobą jak cholera i mam szczerą nadzieję, że Christian nie zamknie Cię w domu na cztery spusty, bo umrę z żalu i tęsknoty...
-Spokojnie o to się nie masz co martwić. A nawet jeśli, to specjalnie dla Ciebie wymknę się oknem- zażartowałam- To co gotowy na zakupy?
-Jasne, im szybciej będziemy mieć to z głowy tym lepiej, tylko uprzedzam, że nie jestem najlepszy w doradzaniu.
-Poradzimy sobie.
Jak wspomniałam wcześniej Christianowi, miałam do kupienia jeszcze kilka drobiazgów. Były to głównie ubrania, bikini i jakieś typowo hawajskie dodatki. Jessica dzisiaj nie mogła, więc nawet Michael będzie pomocny, zawsze lepsza męska rada niż żadna. Tym bardziej, że sama nigdy nie mogę się na nic zdecydować. Tak jak myślałam, tym razem również nie obyło się bezproblemowo. Przeszliśmy kilka sklepów a ja nie kupiłam jeszcze kompletnie nic. Już nawet Michael wątpił czy cokolwiek dla siebie wybiorę, choć robił dobrą minę do złej gry. Odwiedziliśmy kolejne kilka sklepów, aż moim oczom ukazało się piękne czarne koronkowe bikini, które było słodkie i delikatne, jednak pobudzało męską wyobraźnię. Na szczęście posiadali mój rozmiar. Zakupiłam tam również kilka zwiewnych sukienek, uroczy słomkowy kapelusz i pobiegłam do drogerii po krem z filtrem do opalania. Wykończony zakupami Michael czekał już w lodziarni i zajmował nam miejsce, ponieważ dzień był gorący, a ludzi przychodziło coraz więcej.
-Już jestem, co zamawiamy?
-Ja mam ochotę na lody, a Ty?
-Ja również.- Michael poszedł zamówić dla nas lody, gdy ja w tym czasie rozsiadłam się wygodnie przy naszym stoliku.
-Jak to było z tym wypadkiem? Byłem co prawda przesłuchiwany, jednak nikt nie chciał wyjaśnić jak to wszystko się stało... Miałem zapytać jak dzwoniłem, jednak stwierdziłem, że nie jest to sprawa na telefon.
- Noo cóż, to było bardzo dziwne zdarzenie... Wszystko potoczyło się tak szybko. Wracałam z pracy dość późnym wieczorem, zaatakowało mnie kilku chłopaków, próbowałam uciec jednak oni byli silniejsi. jakimś cudem przejeżdżał tamtędy Christian, miał broń... Zaczął grozić tamtemu facetowi, że ma mnie puścić, bo pożałuje, tamten dźgnął mnie nożem a ja zanim straciłam przytomność usłyszałam strzał. Myślałam, że coś się stało Christianowi, jednak jestem praktycznie pewna, że zabił tego faceta. próbowałam go o to wszystko pytać, jednak za każdym razem mnie zbywa...
-Kurde, to brzmi jak w jakimś kryminale... Może Christian nie jest tylko zwykłym studentem za jakiego się podaje...
-Też o tym pomyślałam, ale wybiłam sobie to z głowy. Sugerujesz coś konkretnego?
-Może jest jakimś płatnym zabójcą- Roześmiałam się, jednak jakaś cząstka mnie rozpatrywała w głowie tą kwestię.
- Nie no nie przesadzajmy, to nie jest film akcji, to jest normalne życie, a w normalnym życiu takie rzeczy się nie zdarzają...
-To akurat był żart, ale coś w tym musi być, gdyby nie miał nic do ukrycia to by z tobą normalnie porozmawiał... Powiedziałby: "Tak słuchaj mam broń, jest całkowicie legalna, interesuję się strzelnictwem i właśnie wracałem ze strzelnicy. Zabiłem tego faceta, ale nie miałem wyjścia, dlatego dostanę wyrok w zawiasach" Ale on nic takiego nie powiedział...
-Dajesz mi wiele do myślenia, ale ja chcę w niego wierzyć, może to zabrzmi dziwnie, ale się zakochałam. Początek naszej znajomości nie był satysfakcjonujący, ale koniec końców chyba od samego początku mi się podobał i ciągnie nas do siebie jak magnes...
- W takim razie ja muszę się odsunąć na dalszy tor...
-Michael co ty opowiadasz? Wiesz dobrze, że jesteś moim najlepszym przyjacielem...
-No właśnie, tylko przyjacielem. A może ja chciałbym być kimś więcej? Do zobaczenia Seleno i udanych wakacji.
-Michael!- W oczach miałam łzy, czułam się zdradzona i oszukana. Nie wiedziałam, że Michael coś do mnie czuje. Nawet nie miałam siły za nim biegnąć. Próbowałam do niego dzwonić, jednak wyłączył komórkę. Noo świetnie, myślałam, że wszystko zaczęło się naprawiać a tu jest jeszcze gorzej. Przygnębiona wróciłam do domu. Nie miałam siły na nic. Zaszyłam się na kanapie z pudełkiem lodów czekoladowych, czekałam na koniec mojego żywota.
SMS: Zakupy udane? :) Christian.
SMS: NIE
SMS: Coś się stało Kochanie?
Nawet nie miałam siły odpisywać powoli zasypiałam z nadmiaru emocji.
SMS: Zaraz będę.
Kiedy przeczytałam tego sms-a rozryczałam się na dobre. Chłopak, którego uważałam za mojego najlepszego przyjaciela nie chce mnie znać, bo nie odwzajemniam jego uczuć, natomiast chłopak, którego kocham ma jakieś drugie oblicze, którego nie chce mi pokazać... Czy tylko moje życie jest takie do bani?!
Cześć Wszystkim! :)
Po tak dłuuugiej nieobecności zjawiam się na nowo z kolejnymi fajnymi pomysłami na rozwój akcji. Posty będą pojawiać się dość często (przynajmniej się postaram) Mam nadzieję, że Wam się spodobają. Zapraszam do komentowania, obserwowania i odwiedzania bloga. Do następnego posta! ♥
niedziela, 15 listopada 2015
Rozdział 7.
Czułam się coraz lepiej, a rany zarówno te fizyczne jak i psychiczne w końcu się goiły. Christian odwiedzał mnie codziennie i przynosił kwiaty i czekoladki. Aż dziwne, że taki typowy macho zachowuje się w ten sposób. Nie mniej jednak imponowało mi to ciągłe zainteresowanie z jego strony. Kiedy próbowałam poruszyć drażniący temat, Christian od razu mnie zbywał. Coś jednak mi nie pasowało i bardzo mi się to nie podobało. Dwa tygodnie później wyszłam ze szpitala. Kiedy rozpakowywałam torbę, do mieszkania wszedł Christian, który pobiegł do pobliskiego sklepiku zrobić drobne zakupy mające na celu zapełnienie mojej lodówki.
-No cześć piękna. Tęskniłaś?- zapytał z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
-Mooże- odpowiedziałam tajemniczo. Jego chyba satysfakcjonowała ta odpowiedź.
-Wpadłem na świetny pomysł, tylko najpierw powiedz, że się zgadzasz.
-Mowy nie ma- odparłam ze śmiechem.
-No ale dlaczego?
-Bo nie wiem na co przystaję, więc dla własnego bezpieczeństwa wolę się na nic nie zgadzać.
-Noo prooooszę, proszę, proszę, zgódź się. Obiecuję, że to nie będzie nic głupiego.
- Dobrze, zgadzam się- powiedziałam powoli obserwując jego rozanieloną twarz.
-Jedziemy na Hawaje!
- Co? Nie! Nawet mowy nie ma.
-Przykro mi bardzo kochanie, ale muszę ci przypomnieć, że się zgodziłaś- odparł bardzo z siebie zadowolony. Cóż... Muszę przyznać, że moja szczęka zamiatała podłogę.
-Ale po co pojedziemy na te Hawaje?
-Jak to po co? Na wakacje.
-A kiedy?
-Za dwa dni. Bilety mamy już zarezerwowane więc wycofać się już nie wycofamy.
-To był klasyczny podstęp. Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?
-No to już trudne by nie było. W razie czego zawlókł bym cię tam siłą.
-Ooczywiście.
-No tak. Co masz ochotę zjeść na obiad?
-Zamierzasz coś przyrządzić?
-To zależy od twoich wymagań i czy moje zdolności kulinarne będą w stanie im sprostać. W razie czego będę musiał się posłużyć jakąś knajpką.. Więc na co masz ochotę?
-Na naleśniki :)
-Moje wyrafinowane zdolności kulinarne spełnią dziś wymagania mojej pani.
-Hahahahah, jakie zabawne... W takim razie ja sobie posprzątam w domu i zrobię pranie. Jak byś potrzebował pomocy to wołaj.
-Spokojnie, spokojnie poradzę sobie.
Ten człowiek mnie po prostu zadziwia. Popada ze skrajności w skrajność. Poznaliśmy się w nieprzyjemnej sytuacji, rozwijaliśmy znajomość w pozostawiającej wiele do życzenia atmosferze, a teraz zachowujemy się jak para, pomimo tego, że oficjalnie nic nie jest ustalone. Może on jest chłopakiem typu "nie pytałem, ale wiedz, że jesteśmy razem". A te Hawaje? Szalony pomysł. Tak na prawdę, to nie stać mnie na taki wyjazd, jeżeli wydam te pieniądze na to, to będę musiała wykorzystać moje oszczędności na trudną godzinę, które mogą się przydać w gorszej sytuacji. Chociaż w sumie przydały by mi się wakacje. Od tylu lat nigdzie nie byłam.
Posprzątałam w domu i wrzuciłam pranie do pralki, walcząc z niedającymi odetchnąć myślami. Nikt niestety nie mówił, że życie będzie piękne, proste i przyjemne. Ale tak na prawdę fajnie jest mieć kogoś z kim można porozmawiać i kto poświęca swoje zainteresowanie. Każda dziewczyna o tym marzy, zwłaszcza jak ta osoba jest przystojna, dobrze zbudowana i posiadająca wszelkie oznaki męskości. Takiego faceta szuka w głębi duszy wiele dziewczyn. Takiego, który będzie chujem dla całego świata, a ze swoją kobietą będzie obchodził się jak z największym i najdroższym skarbem świata.
PERSPEKTYWA CHRISTIANA
Ja dobrze, że zażyczyła sobie akurat naleśniki. Pewnie dobrze wiedziała, że tak na prawdę nie umiem gotować i moje zdolności kulinarne obejmują tylko kilka najprostszych posiłków. Cieszę się, że jedziemy razem na wakacje. Przyda jej się odpoczynek. Jestem jej w końcu coś winny. To przeze mnie została tak poturbowana i wylądowała w szpitalu. To nie był przypadek, że ci ludzie się tam znaleźli. Widzieli mnie z nią, domyślili się, że coś mnie z nią łączy, bo nigdy publicznie nie pokazywałem się z żadną dziewczyną i nigdy, ale to nigdy nie kupiłem żadnej kobiecie kwiatów. Chcieli się na mnie zemścić, a doskonale wiedzą, że ze mną i moimi ludźmi sobie nie dadzą rady, więc postanowili skrzywdzić niewinną i bezbronną dziewczynę. Mój ojciec posiada ogromną firmę, do której dzięki mojej ciężkiej pracy zostało dobudowane jeszcze jedno rozgałęzienie, którego zostałem dyrektorem. Muszę ciężko pracować, żeby ze wszystkim dać radę i nie pozwolę jakimś chujom, żeby to zniszczyli. Przez to, że ich zwolniłem chcieli się jakoś odpłacić. Nie chcę nic mówić na ten temat Selenie, bo od dłuższego czasu coraz bardziej mi na niej zależy i boję się, że przez ten incydent nie będzie chciała mnie znać. Tak bardzo się o nią bałem. Nikt nie jest nawet w stanie sobie wyobrazić co przeżywałem, kiedy leżała nieprzytomna w szpitalu. Przez pierwsze dwa dni nie wracałem do domu, tylko siedziałem przy jej łóżku z nadzieją, że się obudzi. Przechodziłem przez piekło i nikomu tego nie życzę. Było bardzo duże ryzyko, ale na szczęście wszystko przeszło pomyślnie. Dopiero w tak krytycznej sytuacji zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo mi na niej zależy. Niby oficjalnie nie jesteśmy razem, ale to już tylko kwestia czasu. Mam nadzieję, że się zgodzi być ze mną, bo strasznie mi na tym zależy.
- Kochanie, twój obiad gotowy- zawołałem, czekając by wreszcie znów ją ujrzeć.
- Ooo jak pięknie pachnie- powiedziała z zachwytem- A jak wygląda- dodała kiedy jej wzrok padł na parujące naleśniki z bitą śmietaną, oblane mleczną czekoladą z odrobinką dżemu.
- Mam nadzieję, że tak też będą smakować- odparłem dumny ze swej działalności.
-Mmmm pyszne są, nawet ja nie potrafię takich przyrządzić.
- No już mi tak nie schlebiaj,wiem, że potrafisz wiele więcej niż ja.
- Na prawdę bardzo mi smakują.
Kiedy skończyliśmy posiłek, zabrała nasze talerze i skierowała się w stronę zlewu. Ja oczywiście nie potrafiąc utrzymać rąk przy sobie momentalnie stanąłem za nią obejmując ją w talii. Jest taka drobniutka, a jej włosy tak ładnie pachną. Przerzuciłem całą kaskadę na jedną stronę i zacząłem składać malutkie pocałunki wzdłuż kości obojczyka aż po samą szyję. Jest taka słodka i cudowna. Z początku myślałem, że mnie odepchnie, ona jednak odwróciła się w moją stronę składając pocałunek prosto na moich ustach. Momentalnie wykorzystałem jej pozwolenie i trwając w namiętnym pocałunku staliśmy przytuleni do siebie, jakby świat miał się skończyć.
Cześć Wszystkim! :)
Kolejny rozdział, który miał się pojawić już jakiś czas temu... Muszę się przyznać, że pisałam go przez kilka dni po troszku, ale i tak wyszedł bardzo krótki. najwyżej postaram się z następnym. Jak Wam się podoba? Zapraszam do komentowania, obserwowania i odwiedzania bloga. Jeśli macie jakieś pomysły odnoszących się do akcji, bądź pytania, to zapraszam w dół do komentarzy :) Miłego wieczoru! ♥♥
-No cześć piękna. Tęskniłaś?- zapytał z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
-Mooże- odpowiedziałam tajemniczo. Jego chyba satysfakcjonowała ta odpowiedź.
-Wpadłem na świetny pomysł, tylko najpierw powiedz, że się zgadzasz.
-Mowy nie ma- odparłam ze śmiechem.
-No ale dlaczego?
-Bo nie wiem na co przystaję, więc dla własnego bezpieczeństwa wolę się na nic nie zgadzać.
-Noo prooooszę, proszę, proszę, zgódź się. Obiecuję, że to nie będzie nic głupiego.
- Dobrze, zgadzam się- powiedziałam powoli obserwując jego rozanieloną twarz.
-Jedziemy na Hawaje!
- Co? Nie! Nawet mowy nie ma.
-Przykro mi bardzo kochanie, ale muszę ci przypomnieć, że się zgodziłaś- odparł bardzo z siebie zadowolony. Cóż... Muszę przyznać, że moja szczęka zamiatała podłogę.
-Ale po co pojedziemy na te Hawaje?
-Jak to po co? Na wakacje.
-A kiedy?
-Za dwa dni. Bilety mamy już zarezerwowane więc wycofać się już nie wycofamy.
-To był klasyczny podstęp. Skąd wiedziałeś, że się zgodzę?
-No to już trudne by nie było. W razie czego zawlókł bym cię tam siłą.
-Ooczywiście.
-No tak. Co masz ochotę zjeść na obiad?
-Zamierzasz coś przyrządzić?
-To zależy od twoich wymagań i czy moje zdolności kulinarne będą w stanie im sprostać. W razie czego będę musiał się posłużyć jakąś knajpką.. Więc na co masz ochotę?
-Na naleśniki :)
-Moje wyrafinowane zdolności kulinarne spełnią dziś wymagania mojej pani.
-Hahahahah, jakie zabawne... W takim razie ja sobie posprzątam w domu i zrobię pranie. Jak byś potrzebował pomocy to wołaj.
-Spokojnie, spokojnie poradzę sobie.
Ten człowiek mnie po prostu zadziwia. Popada ze skrajności w skrajność. Poznaliśmy się w nieprzyjemnej sytuacji, rozwijaliśmy znajomość w pozostawiającej wiele do życzenia atmosferze, a teraz zachowujemy się jak para, pomimo tego, że oficjalnie nic nie jest ustalone. Może on jest chłopakiem typu "nie pytałem, ale wiedz, że jesteśmy razem". A te Hawaje? Szalony pomysł. Tak na prawdę, to nie stać mnie na taki wyjazd, jeżeli wydam te pieniądze na to, to będę musiała wykorzystać moje oszczędności na trudną godzinę, które mogą się przydać w gorszej sytuacji. Chociaż w sumie przydały by mi się wakacje. Od tylu lat nigdzie nie byłam.
Posprzątałam w domu i wrzuciłam pranie do pralki, walcząc z niedającymi odetchnąć myślami. Nikt niestety nie mówił, że życie będzie piękne, proste i przyjemne. Ale tak na prawdę fajnie jest mieć kogoś z kim można porozmawiać i kto poświęca swoje zainteresowanie. Każda dziewczyna o tym marzy, zwłaszcza jak ta osoba jest przystojna, dobrze zbudowana i posiadająca wszelkie oznaki męskości. Takiego faceta szuka w głębi duszy wiele dziewczyn. Takiego, który będzie chujem dla całego świata, a ze swoją kobietą będzie obchodził się jak z największym i najdroższym skarbem świata.
PERSPEKTYWA CHRISTIANA
Ja dobrze, że zażyczyła sobie akurat naleśniki. Pewnie dobrze wiedziała, że tak na prawdę nie umiem gotować i moje zdolności kulinarne obejmują tylko kilka najprostszych posiłków. Cieszę się, że jedziemy razem na wakacje. Przyda jej się odpoczynek. Jestem jej w końcu coś winny. To przeze mnie została tak poturbowana i wylądowała w szpitalu. To nie był przypadek, że ci ludzie się tam znaleźli. Widzieli mnie z nią, domyślili się, że coś mnie z nią łączy, bo nigdy publicznie nie pokazywałem się z żadną dziewczyną i nigdy, ale to nigdy nie kupiłem żadnej kobiecie kwiatów. Chcieli się na mnie zemścić, a doskonale wiedzą, że ze mną i moimi ludźmi sobie nie dadzą rady, więc postanowili skrzywdzić niewinną i bezbronną dziewczynę. Mój ojciec posiada ogromną firmę, do której dzięki mojej ciężkiej pracy zostało dobudowane jeszcze jedno rozgałęzienie, którego zostałem dyrektorem. Muszę ciężko pracować, żeby ze wszystkim dać radę i nie pozwolę jakimś chujom, żeby to zniszczyli. Przez to, że ich zwolniłem chcieli się jakoś odpłacić. Nie chcę nic mówić na ten temat Selenie, bo od dłuższego czasu coraz bardziej mi na niej zależy i boję się, że przez ten incydent nie będzie chciała mnie znać. Tak bardzo się o nią bałem. Nikt nie jest nawet w stanie sobie wyobrazić co przeżywałem, kiedy leżała nieprzytomna w szpitalu. Przez pierwsze dwa dni nie wracałem do domu, tylko siedziałem przy jej łóżku z nadzieją, że się obudzi. Przechodziłem przez piekło i nikomu tego nie życzę. Było bardzo duże ryzyko, ale na szczęście wszystko przeszło pomyślnie. Dopiero w tak krytycznej sytuacji zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo mi na niej zależy. Niby oficjalnie nie jesteśmy razem, ale to już tylko kwestia czasu. Mam nadzieję, że się zgodzi być ze mną, bo strasznie mi na tym zależy.
- Kochanie, twój obiad gotowy- zawołałem, czekając by wreszcie znów ją ujrzeć.
- Ooo jak pięknie pachnie- powiedziała z zachwytem- A jak wygląda- dodała kiedy jej wzrok padł na parujące naleśniki z bitą śmietaną, oblane mleczną czekoladą z odrobinką dżemu.
- Mam nadzieję, że tak też będą smakować- odparłem dumny ze swej działalności.
-Mmmm pyszne są, nawet ja nie potrafię takich przyrządzić.
- No już mi tak nie schlebiaj,wiem, że potrafisz wiele więcej niż ja.
- Na prawdę bardzo mi smakują.
Kiedy skończyliśmy posiłek, zabrała nasze talerze i skierowała się w stronę zlewu. Ja oczywiście nie potrafiąc utrzymać rąk przy sobie momentalnie stanąłem za nią obejmując ją w talii. Jest taka drobniutka, a jej włosy tak ładnie pachną. Przerzuciłem całą kaskadę na jedną stronę i zacząłem składać malutkie pocałunki wzdłuż kości obojczyka aż po samą szyję. Jest taka słodka i cudowna. Z początku myślałem, że mnie odepchnie, ona jednak odwróciła się w moją stronę składając pocałunek prosto na moich ustach. Momentalnie wykorzystałem jej pozwolenie i trwając w namiętnym pocałunku staliśmy przytuleni do siebie, jakby świat miał się skończyć.
Cześć Wszystkim! :)
Kolejny rozdział, który miał się pojawić już jakiś czas temu... Muszę się przyznać, że pisałam go przez kilka dni po troszku, ale i tak wyszedł bardzo krótki. najwyżej postaram się z następnym. Jak Wam się podoba? Zapraszam do komentowania, obserwowania i odwiedzania bloga. Jeśli macie jakieś pomysły odnoszących się do akcji, bądź pytania, to zapraszam w dół do komentarzy :) Miłego wieczoru! ♥♥
czwartek, 22 października 2015
Rozdział 6.
W końcu wyzdrowiałam i mogłam w dobrej formie iść na zajęcia. Byłam z tego faktu niezmiernie zadowolona, bo wbrew pozorom nie da się siedzieć cały czas bezczynnie w domu. Idąc korytarzem w kierunku sali poczułam zaciskające się wokół mojej talii ramiona.
-Michael!- krzyknęłam uradowana i zarzuciłam mu ręce na szyi.- Tęskniłam za Tobą.
-Ja za tobą jeszcze bardziej. Jak się czujesz?
-Jak widać wróciłam do świata żywych.
-Niezmiernie się cieszę z tego faktu, to co, wychodzimy po zajęciach na kawę?
-Jasne, z Tobą zawsze.
-W takim razie jesteśmy umówieni, chodźmy na zajęcia, bo nie dość, że się spóźnimy to jeszcze Parker zamorduje mnie wzrokiem.
Roześmiałam się nie do końca rozumiejąc co ma na myśli, dotarło to do mnie dopiero gdy odwróciłam głowę. Stał tam Christian oparty o kolumnę i zawzięcie lustrował nas wzrokiem. Michael natychmiast roześmiał się widząc moje zdziwienie, po chwili również do niego dołączyłam i tak roześmiani kroczyliśmy w kierunku sali.
-O czym rozmawialiście z Michaelem, że było tak zabawnie?- zapytał Christian przysiadając obok mnie.
-Opowiadał mi jakiś kawał, który był bardzo zabawny.- Odpowiedziałam.
-Masz może czas dziś wieczorem?
-Pracuję.
-A po pracy?
-Muszę się wyspać, żeby wstać na zajęcia.
-Czyli jednym słowem dajesz mi kosza?
-Tak to zabrzmiało?
-Dokładnie tak.
-Wybacz... Może innym razem?
-Jasne.
Na tym skończyła się nasza krótka pogawędka, która tak na prawdę nie poprawiła naszych relacji. dziwnie się czuję w jego towarzystwie. Onieśmiela mnie i nie potrafię myśleć przy nim racjonalnie. Jest tak cholernie przystojnym egoistą, właśnie egoistą zganiłam sama siebie. Z pewnością nie zamieni się w księcia na białym rumaku, który będzie ze mną do końca życia i będziemy żyli długo i szczęśliwie w zamku na wzgórzu bez żadnych trosk i zmartwień. Nie ta bajka. Nie ci bohaterowie.
Po zajęciach razem z Michaelem wyszliśmy na kawę. Posiedzieliśmy chwilę i porozmawialiśmy, aż w końcu i mnie i jego goniła praca, więc musieliśmy się zbierać. Cóż, takie życie dorosłego. Założyłam firmowy mundurek i zaczęłam swoją podróż między stolikami. Przedłużyli mi etat, dlatego teraz miałam przychodzić codziennie po kilka godzin, natomiast przy większych imprezach okolicznościowych weekendy miałam na nocki. Wieczór upływał mi bardzo szybko. Godziny leciały aż w końcu moja zmiana dobiegła końca. Zabrałam swoje rzeczy, pożegnałam się z kolegami z pracy i ruszyłam do domu. Był już późny wieczór, pech chciał, że akurat nie miałam ani autobusu ani metra. Naciągnęłam na głowę kaptur i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. -Wcale nie mam aż tak daleko- pocieszałam samą siebie. Nie dość, że cholernie się bałam to jeszcze usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Było ciemno, drogą nie jechały żadne auta. Im bardziej kroki się zbliżały tym szybciej ja szłam. Nie podobało mi się to wszystko, kroki nie należały do jednej osoby. Nagle na ustach poczułam czyjąś rękę, a ruch miałam całkowicie zablokowany. Chciałam się wyrwać, krzyknąć, ale nie mogłam. Łzy płynęły mi po policzkach z bezsilności. Tak bardzo się bałam, a moi oprawcy siłą ciągnęli mnie do jakiegoś auta stojącego na poboczu. Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, zobaczyłam zbliżający się samochód. Zatrzymał się a ze środka wybiegł Christian. Pewnie chciał zobaczyć czy nie trzeba komuś pomóc. Kiedy tylko go zobaczyłam zaczęłam się szarpać. Gdy na mnie spojrzał od razu rzucił się w moim kierunku. Jednak facet zaciskający dłoń na moich ustach przesunął ją po moim ciele i wyjął z kieszeni scyzoryk.
-Odsuń się albo ta szmata zginie.
- Nie pieprz głupot, dobrze wiesz, że i tak was załatwię, więc sam sobie szkodzisz- że co? To on ich zna? Kim on jest do cholery?
-Odsuń się mówię!
-Odstrzelę ci tą pierdoloną rękę i dobrze wiesz, że trafię jeśli chociaż jeden włos spadnie jej z głowy.
Przez załzawione oczy ujrzałam, że rzeczywiście w ręce trzyma broń. Wystraszyłam się nie na żarty, ale chwilę później już nie miałam czasu myśleć o strachu. Poczułam przeszywający ból od ostrza noża, które najpierw rozcięło mi skórę na szyi, a potem odsłonięty brzuch. Przynajmniej jeszcze żyję- pomyślałam, jednak przez zawroty głowy i nagłe mdłości poczułam się słabo. Usłyszałam wystrzał z pistoletu i upadłam.
W przypływie świadomości poczułam tylko silne ramiona unoszące mnie do góry. -Spokojnie kochanie, nie ruszaj się wszystko będzie dobrze- usłyszałam zdenerwowany głos Christiana, który przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie wyczuwając mój ruch. Poczułam znajomy zapach jego perfum i przez nasilający się ból odpłynęłam z powrotem.
Kiedy otworzyłam oczy, raziło mnie silne światło. Czułam ból dosłownie w każdej części mego ciała. Nagle moje myśli zajęły pytania co się stało? gdzie ja jestem? Nie mogłam sobie nic przypomnieć. byłam podpięta pod jakieś urządzenie, które pikało notorycznie przyprawiając mnie o silny ból głowy.
-Panie doktorze! Obudziła się!- Usłyszałam czyjś głos, po chwili dotarło do mnie, że to Christian, który już stał przy mnie i trzymał mnie za rękę.
-Już dobrze, już wszystko będzie dobrze, tak bardzo się bałem, ale teraz już nic ci się nie stanie, obiecuję.- Zauważyłam łzy w jego oczach. Nie wiem czy z tej przyczyny, czy po prostu z bólu sama się rozpłakałam. Zaczęłam sobie przypominać co się wydarzyło i co zawdzięczam Christianowi. Wbiegający lekarz od razu wyrzucił Christiana z sali, zbadał mnie zdał kilka pytań, na które praktycznie nie miałam siły odpowiadać. Kazał mi odpoczywać i wyszedł. Po chwili do sali weszli moi rodzice.
-Kochanie jak się czujesz?- zapytała wystraszona mama, przez szybkę dostrzegam tatę rozmawiającego z lekarzem. Przyglądał mi się z przerażonym wyrazem twarzy. tak bardzo mi ich brakowało... Rozpłakałam się ponownie. mama natychmiast rzuciła się w moim kierunku, by mnie przytulić.
-Skąd się dowiedzieliście?- zapytałam słabym głosem.
-Twój chłopak do nas zadzwonił i wysłał po nas auto, chwilę po jego telefonie jego samochód już stał na podjeździe a my bez zastanowienia od razu tutaj przyjechaliśmy. Tak bardzo mi przykro słoneczko, nawet nie wiesz co przeżywaliśmy jadąc tutaj, na szczęście jesteś już przytomna, bo moje serce by chyba nie wytrzymało tego widoku. Tak bardzo cię kochamy...- Do sali wszedł tata, jego oczy podobnie jak mamy były załzawione. Czyżby na prawdę było aż tak źle? zapytałam sama siebie. Kiedy chciałam się podnieś poczułam przeszywający ból, który natychmiast wywołał krzyk z moich ust, Podniosłam koszulę i zobaczyłam zabandażowany brzuch. Do sali wpadł lekarz zawołany przez kogoś i wyprosił wszystkich z sali podczas gdy ja znów odpłynęłam w nicość...
Słyszałam głosy wokół siebie, niekiedy nie mogłam ich rozróżnić. Wyczuwałam emocje, strach i przerażenie. Nie mogłam otworzyć oczu. Czułam gdy ktoś trzymał mnie za rękę, gdy podawali mi lekarstwa, ten stan odrętwienia działał mi na nerwy. Odwiedził mnie Michael i koleżanka z pracy, jednak nie mogłam się do nich odezwać. Słyszałam ich raz lepiej, raz gorzej, ale nie widziałam. Pewnej nocy siedział ze mną Christian. Z tego co się zorientowałam to obwiniał sam siebie za wszystko co się stało. Był przerażony. Płakał, Prosił bym się obudziła. Czułam jego łzy spływające na nasze połączone ręce. Dopiero kiedy mnie pocałował zmobilizowałam wszystkie siły i otworzyłam oczy. Czułam się jak śpiąca królewna, która po pocałunku księcia wybudziła się ze śmiertelnego letargu. Rzeczywistość jednak nie była taka piękna. Wszyscy krzątali się wokół mnie, dopiero po badaniach i podstawowych pytaniach mogłam trochę odpocząć. Usłyszałam lekkie puknięcie drzwiami i zobaczyłam Christiana z ogromnym bukietem czerwonych róż. Bez słowa usiadł obok mnie na łóżku i mocno przytulił uważając na zabandażowane części ciała. Nie mam pojęcia ile trwaliśmy w tym uścisku, ale wiedziałam, że było mi to potrzebne i on chyba też o tym wiedział, Oboje potrzebowaliśmy tej bliskości i ciszy, która w tej właśnie chwili nas otaczała i znów nie liczył się cały świat, byliśmy tylko my cieszący się ze swej bliskości. Czas na podziękowania i pytania przyjdzie później, zdecydowanie później...
Cześć Wszystkim!
Kolejny rozdział za mną. Co o nim sądzicie? Cieszę się z faktu, że tak dużo Was czyta mojego bloga, jednak jest mi przykro, że nie zostawiacie żadnych komentarzy. Czyżby wszystko było aż tak dobre, ze nie wymaga komentarza, czy raczej takie złe, że szkoda fatygi? Po raz kolejny zapraszam do odwiedzania bloga, komentowania i obserwowania :) Do następnego rozdziału ♥
-Michael!- krzyknęłam uradowana i zarzuciłam mu ręce na szyi.- Tęskniłam za Tobą.
-Ja za tobą jeszcze bardziej. Jak się czujesz?
-Jak widać wróciłam do świata żywych.
-Niezmiernie się cieszę z tego faktu, to co, wychodzimy po zajęciach na kawę?
-Jasne, z Tobą zawsze.
-W takim razie jesteśmy umówieni, chodźmy na zajęcia, bo nie dość, że się spóźnimy to jeszcze Parker zamorduje mnie wzrokiem.
Roześmiałam się nie do końca rozumiejąc co ma na myśli, dotarło to do mnie dopiero gdy odwróciłam głowę. Stał tam Christian oparty o kolumnę i zawzięcie lustrował nas wzrokiem. Michael natychmiast roześmiał się widząc moje zdziwienie, po chwili również do niego dołączyłam i tak roześmiani kroczyliśmy w kierunku sali.
-O czym rozmawialiście z Michaelem, że było tak zabawnie?- zapytał Christian przysiadając obok mnie.
-Opowiadał mi jakiś kawał, który był bardzo zabawny.- Odpowiedziałam.
-Masz może czas dziś wieczorem?
-Pracuję.
-A po pracy?
-Muszę się wyspać, żeby wstać na zajęcia.
-Czyli jednym słowem dajesz mi kosza?
-Tak to zabrzmiało?
-Dokładnie tak.
-Wybacz... Może innym razem?
-Jasne.
Na tym skończyła się nasza krótka pogawędka, która tak na prawdę nie poprawiła naszych relacji. dziwnie się czuję w jego towarzystwie. Onieśmiela mnie i nie potrafię myśleć przy nim racjonalnie. Jest tak cholernie przystojnym egoistą, właśnie egoistą zganiłam sama siebie. Z pewnością nie zamieni się w księcia na białym rumaku, który będzie ze mną do końca życia i będziemy żyli długo i szczęśliwie w zamku na wzgórzu bez żadnych trosk i zmartwień. Nie ta bajka. Nie ci bohaterowie.
Po zajęciach razem z Michaelem wyszliśmy na kawę. Posiedzieliśmy chwilę i porozmawialiśmy, aż w końcu i mnie i jego goniła praca, więc musieliśmy się zbierać. Cóż, takie życie dorosłego. Założyłam firmowy mundurek i zaczęłam swoją podróż między stolikami. Przedłużyli mi etat, dlatego teraz miałam przychodzić codziennie po kilka godzin, natomiast przy większych imprezach okolicznościowych weekendy miałam na nocki. Wieczór upływał mi bardzo szybko. Godziny leciały aż w końcu moja zmiana dobiegła końca. Zabrałam swoje rzeczy, pożegnałam się z kolegami z pracy i ruszyłam do domu. Był już późny wieczór, pech chciał, że akurat nie miałam ani autobusu ani metra. Naciągnęłam na głowę kaptur i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. -Wcale nie mam aż tak daleko- pocieszałam samą siebie. Nie dość, że cholernie się bałam to jeszcze usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Było ciemno, drogą nie jechały żadne auta. Im bardziej kroki się zbliżały tym szybciej ja szłam. Nie podobało mi się to wszystko, kroki nie należały do jednej osoby. Nagle na ustach poczułam czyjąś rękę, a ruch miałam całkowicie zablokowany. Chciałam się wyrwać, krzyknąć, ale nie mogłam. Łzy płynęły mi po policzkach z bezsilności. Tak bardzo się bałam, a moi oprawcy siłą ciągnęli mnie do jakiegoś auta stojącego na poboczu. Gdy już myślałam, że gorzej być nie może, zobaczyłam zbliżający się samochód. Zatrzymał się a ze środka wybiegł Christian. Pewnie chciał zobaczyć czy nie trzeba komuś pomóc. Kiedy tylko go zobaczyłam zaczęłam się szarpać. Gdy na mnie spojrzał od razu rzucił się w moim kierunku. Jednak facet zaciskający dłoń na moich ustach przesunął ją po moim ciele i wyjął z kieszeni scyzoryk.
-Odsuń się albo ta szmata zginie.
- Nie pieprz głupot, dobrze wiesz, że i tak was załatwię, więc sam sobie szkodzisz- że co? To on ich zna? Kim on jest do cholery?
-Odsuń się mówię!
-Odstrzelę ci tą pierdoloną rękę i dobrze wiesz, że trafię jeśli chociaż jeden włos spadnie jej z głowy.
Przez załzawione oczy ujrzałam, że rzeczywiście w ręce trzyma broń. Wystraszyłam się nie na żarty, ale chwilę później już nie miałam czasu myśleć o strachu. Poczułam przeszywający ból od ostrza noża, które najpierw rozcięło mi skórę na szyi, a potem odsłonięty brzuch. Przynajmniej jeszcze żyję- pomyślałam, jednak przez zawroty głowy i nagłe mdłości poczułam się słabo. Usłyszałam wystrzał z pistoletu i upadłam.
W przypływie świadomości poczułam tylko silne ramiona unoszące mnie do góry. -Spokojnie kochanie, nie ruszaj się wszystko będzie dobrze- usłyszałam zdenerwowany głos Christiana, który przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie wyczuwając mój ruch. Poczułam znajomy zapach jego perfum i przez nasilający się ból odpłynęłam z powrotem.
Kiedy otworzyłam oczy, raziło mnie silne światło. Czułam ból dosłownie w każdej części mego ciała. Nagle moje myśli zajęły pytania co się stało? gdzie ja jestem? Nie mogłam sobie nic przypomnieć. byłam podpięta pod jakieś urządzenie, które pikało notorycznie przyprawiając mnie o silny ból głowy.
-Panie doktorze! Obudziła się!- Usłyszałam czyjś głos, po chwili dotarło do mnie, że to Christian, który już stał przy mnie i trzymał mnie za rękę.
-Już dobrze, już wszystko będzie dobrze, tak bardzo się bałem, ale teraz już nic ci się nie stanie, obiecuję.- Zauważyłam łzy w jego oczach. Nie wiem czy z tej przyczyny, czy po prostu z bólu sama się rozpłakałam. Zaczęłam sobie przypominać co się wydarzyło i co zawdzięczam Christianowi. Wbiegający lekarz od razu wyrzucił Christiana z sali, zbadał mnie zdał kilka pytań, na które praktycznie nie miałam siły odpowiadać. Kazał mi odpoczywać i wyszedł. Po chwili do sali weszli moi rodzice.
-Kochanie jak się czujesz?- zapytała wystraszona mama, przez szybkę dostrzegam tatę rozmawiającego z lekarzem. Przyglądał mi się z przerażonym wyrazem twarzy. tak bardzo mi ich brakowało... Rozpłakałam się ponownie. mama natychmiast rzuciła się w moim kierunku, by mnie przytulić.
-Skąd się dowiedzieliście?- zapytałam słabym głosem.
-Twój chłopak do nas zadzwonił i wysłał po nas auto, chwilę po jego telefonie jego samochód już stał na podjeździe a my bez zastanowienia od razu tutaj przyjechaliśmy. Tak bardzo mi przykro słoneczko, nawet nie wiesz co przeżywaliśmy jadąc tutaj, na szczęście jesteś już przytomna, bo moje serce by chyba nie wytrzymało tego widoku. Tak bardzo cię kochamy...- Do sali wszedł tata, jego oczy podobnie jak mamy były załzawione. Czyżby na prawdę było aż tak źle? zapytałam sama siebie. Kiedy chciałam się podnieś poczułam przeszywający ból, który natychmiast wywołał krzyk z moich ust, Podniosłam koszulę i zobaczyłam zabandażowany brzuch. Do sali wpadł lekarz zawołany przez kogoś i wyprosił wszystkich z sali podczas gdy ja znów odpłynęłam w nicość...
Słyszałam głosy wokół siebie, niekiedy nie mogłam ich rozróżnić. Wyczuwałam emocje, strach i przerażenie. Nie mogłam otworzyć oczu. Czułam gdy ktoś trzymał mnie za rękę, gdy podawali mi lekarstwa, ten stan odrętwienia działał mi na nerwy. Odwiedził mnie Michael i koleżanka z pracy, jednak nie mogłam się do nich odezwać. Słyszałam ich raz lepiej, raz gorzej, ale nie widziałam. Pewnej nocy siedział ze mną Christian. Z tego co się zorientowałam to obwiniał sam siebie za wszystko co się stało. Był przerażony. Płakał, Prosił bym się obudziła. Czułam jego łzy spływające na nasze połączone ręce. Dopiero kiedy mnie pocałował zmobilizowałam wszystkie siły i otworzyłam oczy. Czułam się jak śpiąca królewna, która po pocałunku księcia wybudziła się ze śmiertelnego letargu. Rzeczywistość jednak nie była taka piękna. Wszyscy krzątali się wokół mnie, dopiero po badaniach i podstawowych pytaniach mogłam trochę odpocząć. Usłyszałam lekkie puknięcie drzwiami i zobaczyłam Christiana z ogromnym bukietem czerwonych róż. Bez słowa usiadł obok mnie na łóżku i mocno przytulił uważając na zabandażowane części ciała. Nie mam pojęcia ile trwaliśmy w tym uścisku, ale wiedziałam, że było mi to potrzebne i on chyba też o tym wiedział, Oboje potrzebowaliśmy tej bliskości i ciszy, która w tej właśnie chwili nas otaczała i znów nie liczył się cały świat, byliśmy tylko my cieszący się ze swej bliskości. Czas na podziękowania i pytania przyjdzie później, zdecydowanie później...
Cześć Wszystkim!
Kolejny rozdział za mną. Co o nim sądzicie? Cieszę się z faktu, że tak dużo Was czyta mojego bloga, jednak jest mi przykro, że nie zostawiacie żadnych komentarzy. Czyżby wszystko było aż tak dobre, ze nie wymaga komentarza, czy raczej takie złe, że szkoda fatygi? Po raz kolejny zapraszam do odwiedzania bloga, komentowania i obserwowania :) Do następnego rozdziału ♥
wtorek, 20 października 2015
Rozdział 5.
Kolejny tydzień minął dość szybko. Jak na złość rozchorowałam się i nie obyło się bez lekarza i antybiotyków. Nie miałam wyjścia musiałam leżeć w łóżku, żeby jakoś tą grypę przejść. Gorączka dawała mi w kość, a wszystkie mięśnie odczuwałam potrójnie. Wszystko mnie bolało i nie miałam siły nawet wstać z łóżka. Wysłałam zwolnienie do szkoły i wypoczywałam przed laptopem i telewizorem. W trakcie leżenia w końcu zasnęłam. Nie mam pojęcia jak długo spałam, może godzinę, może więcej, ale ze snu wyrwał mnie jakiś dziwny hałas dobiegający z korytarza. Po silnych lekach przeciwgorączkowych i antybiotyku nie byłam w stanie myśleć logicznie. Zamiast iść sprawdzić co się dzieje owinęłam się tylko szczelniej kołdrą i próbowałam znowu odpłynąć.
-Ciebie nawet najgorszy złodziej nie obudzi...- Jak przez mgłę dotarł do mnie głos Christiana. Chyba mi się coś śni. Mam jakieś halucynacje od tej gorączki. Obróciłam się na drugi bok i chciałam spać, żeby się nie męczyć.
-Selena, wstaniesz wreszcie, czy nie?- Głos był coraz bardziej natarczywy, w dodatku ktoś szarpał mnie za ramię. Wyrwałam się nagle z mojego letargu zdając sobie sprawę, że to wszystko ma miejsce w rzeczywistości.
-Co ty tutaj robisz?- Zapytałam podejrzliwie zrywając się na równe nogi.
-Spokojnie maleńka- odsunął się z rękami uniesionymi nad głową niczym rasowy przestępstwa, jednak całkiem ubawiony.
-Co cię tak śmieszy?
-Nic, tylko twój napad na mnie. Przyszedłem sprawdzić co się z Toba dzieje, że nie przychodzisz na zajęcia. Taka prymuska na wagarach coś mi tu nie grało... Miałaś otwarte drzwi więc wszedłem jak nie odpowiadałaś. Rozchorowałaś się?
-Jak widać. Miło, że się martwiłeś.
-Ty byś się pewnie o mnie nie martwiła.
-Nie nadużywaj mojej cierpliwości, bo zaraz stąd wylecisz.
- Nie przemęczaj się, siłą mnie nie wyrzucisz, bo jak pewnie sama zauważyłaś, nie masz jej, a ja się póki co nigdzie nie wybieram. To co chcesz herbatki? Bo ja z chęcią napiję się kawy. Jak spałaś to zrobiłem ci zakupy, więc jak chcesz coś zjeść to jakieś proste danie mogę ci również przygotować. Co prawda nie jestem jakimś znamienitym kucharzem, ale jakieś drobnostki umiem przygotować.
- Dzięki za troskę, jeśli masz czas i ochotę, to możesz coś ugotować.
-Okej, a ty w tym czasie się jeszcze połóż- Woow no tego to ja się nie spodziewałam. Karzę mu zjeść pierwszemu w razie gdyby chciał mnie otruć, na tą myśl wybuchłam śmiechem, jednak chwilę później zaniosłam się kaszlem.
Z wielkim trudem zwlekłam się z łóżka, żeby wziąć prysznic. Przebrałam się w czystą koszulkę i szorty, zarzuciłam na to szlafrok i pomknęłam do kuchni. Już z daleka czułam rozsiewający się wokół zapach. Po dniach głodówki chorobowej poczułam się nadludzko głodna.
-Przy tych zapachach zjadłabym nawet konia z kopytami- powiedziałam ubawiona wchodząc do kuchni. Michael stał odwrócony tyłem do kuchenki i dopiero gdy się odezwałam zauważył moją obecność.
-To bardzo dobrze, bo danie jest na 4 osoby- odpowiedział. Zasiadłam do stołu i czekałam aż mój towarzysz poda posiłek. Wyglądało nieziemsko, ale jeszcze lepiej smakowało. Już po kilku pierwszych kęsach poczułam się bardziej na siłach. Posiedzieliśmy trochę i pogadaliśmy jeszcze o różnych głupotach podczas gdy Christian umył naczynia. W końcu oboje usiedliśmy przed telewizorem. Było już późne popołudnie i nie było nic ciekawego w telewizji. Poskakaliśmy po kanałach, obejrzeliśmy różne programy, a właściwie ich powtórki i zanim się obejrzeliśmy był już wieczór. Christian z wielkim ociąganiem zaczął zbierać się do wyjścia, choć tak na prawdę nie miał ochoty wychodzić.
- Dziękuję za troskę i pomoc. Miło, że w dzisiejszym świecie jest jeszcze ktoś, kto odwiedzi chorą koleżankę i poda jej szklankę z herbatą, czy zrobi zakupy.
-Ależ nie ma problemu, po prostu martwiłem się o ciebie więc przyszedłem sprawdzić co się dzieje. Nic szczególnego. Wiele osób na moim miejscu pewnie zachowałoby się tak samo.
-Noo nie wiem, ale mimo wszystko dziękuję.
-Kiedyś się odwdzięczysz- powiedział. Pożegnaliśmy się i wyszedł. Po kim jak po kim, ale po nim się tego nie spodziewałam. Nawet Michael mnie nie odwiedził, pomimo tego, że wie gdzie mieszkam. Właśnie, zapomniałam go zapytać skąd ma mój adres. Zamknęłam za nim drzwi i poszłam się położyć. Jednak nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam o tej sytuacji, bardzo miło z jego strony, że się tak zachował. Po niekończącym się czasie rozmyślań w końcu zasnęłam.
Perspektywa Christiana.
Kiedy już trzeci dzień nie pojawiała się w szkole i to jeszcze po naszym wspólnie spędzonym weselu, zaniepokoiłem się trochę. Myśl o jej chorobie nawet nie przeszła mi przez myśl. Musiałem iść do biura ojca, żeby zdobyć jej adres. Czy ona tego chce czy nie, ja sam osobiście się tam przejdę. Zanim jednak się tam do niej wybrałem wziąłem od tego Michaela numer telefonu do niej. Z początku się pierzył przyjaciel pieprzony od siedmiu boleści, jednak w końcu ustąpił, na jego szczęście, inaczej sprałbym go na kwaśne jabłko. Po kilku nieudanych próbach kontaktu, zdecydowałem się ją odwiedzić osobiście. Kiedy pociągnąłem za klamkę i zobaczyłem, że drzwi są otwarte, przestraszyłem się nie na żarty. A jak coś jej się stało? Wpadłem momentalnie do mieszkania nie zwracając uwagę na niegrzeczność sytuacji. Jak zobaczyłem ją śpiącą w sypialni, kamień spadł mi z serca. Byłem wręcz przerażony myślą, że mogło jej się coś stać. Poszedłem dla niej zrobić zakupy i nawet ugotowałem jej obiad. Jeszcze nigdy dla nikogo tego nie robiłem. Coś jest w tej dziewczynie, czego nie było w żadnej innej. Mam nadzieję, że to tylko jakieś głupie zauroczenie, które mi przejdzie, bo nie jestem typem skłonnym do miłostek. W każdym bądź razie nie chciałem jeszcze wychodzić. Miałem ochotę zostać z nią dłużej. Tak dawno się nie widzieliśmy... Co ja pieprzę, po prostu wyglądała apetycznie w tej krótkiej koszuli nocnej i nie dało się nie wędrować wzrokiem po jej zgrabnych udach. No cóż, muszę chyba przystopować z moimi myślami, bo nie wiem dokąd one prowadzą. Muszę się napić...
-Cześć Tomek jesteście może jeszcze w barze przy 36?
-Tak a co, zdecydowałeś się jednak przyjść?
-Tak jakby.
-No to wpadaj.
Kilka minut później już szukałem w tłumie chłopaków. Przywitałem się z każdym po kolei i zamówiłem piwo. Potem drugie, trzecie. Czułem się coraz lepiej. W jednym miałem rację alkohol chwilowo zabrał moje problemy. W tej chwili nic się nie liczyło prócz alkoholu, kolegów i głośnej muzyki...
Przeczytałeś? - Zostaw proszę komentarz. Z góry dziękuję ♥
-Ciebie nawet najgorszy złodziej nie obudzi...- Jak przez mgłę dotarł do mnie głos Christiana. Chyba mi się coś śni. Mam jakieś halucynacje od tej gorączki. Obróciłam się na drugi bok i chciałam spać, żeby się nie męczyć.
-Selena, wstaniesz wreszcie, czy nie?- Głos był coraz bardziej natarczywy, w dodatku ktoś szarpał mnie za ramię. Wyrwałam się nagle z mojego letargu zdając sobie sprawę, że to wszystko ma miejsce w rzeczywistości.
-Co ty tutaj robisz?- Zapytałam podejrzliwie zrywając się na równe nogi.
-Spokojnie maleńka- odsunął się z rękami uniesionymi nad głową niczym rasowy przestępstwa, jednak całkiem ubawiony.
-Co cię tak śmieszy?
-Nic, tylko twój napad na mnie. Przyszedłem sprawdzić co się z Toba dzieje, że nie przychodzisz na zajęcia. Taka prymuska na wagarach coś mi tu nie grało... Miałaś otwarte drzwi więc wszedłem jak nie odpowiadałaś. Rozchorowałaś się?
-Jak widać. Miło, że się martwiłeś.
-Ty byś się pewnie o mnie nie martwiła.
-Nie nadużywaj mojej cierpliwości, bo zaraz stąd wylecisz.
- Nie przemęczaj się, siłą mnie nie wyrzucisz, bo jak pewnie sama zauważyłaś, nie masz jej, a ja się póki co nigdzie nie wybieram. To co chcesz herbatki? Bo ja z chęcią napiję się kawy. Jak spałaś to zrobiłem ci zakupy, więc jak chcesz coś zjeść to jakieś proste danie mogę ci również przygotować. Co prawda nie jestem jakimś znamienitym kucharzem, ale jakieś drobnostki umiem przygotować.
- Dzięki za troskę, jeśli masz czas i ochotę, to możesz coś ugotować.
-Okej, a ty w tym czasie się jeszcze połóż- Woow no tego to ja się nie spodziewałam. Karzę mu zjeść pierwszemu w razie gdyby chciał mnie otruć, na tą myśl wybuchłam śmiechem, jednak chwilę później zaniosłam się kaszlem.
Z wielkim trudem zwlekłam się z łóżka, żeby wziąć prysznic. Przebrałam się w czystą koszulkę i szorty, zarzuciłam na to szlafrok i pomknęłam do kuchni. Już z daleka czułam rozsiewający się wokół zapach. Po dniach głodówki chorobowej poczułam się nadludzko głodna.
-Przy tych zapachach zjadłabym nawet konia z kopytami- powiedziałam ubawiona wchodząc do kuchni. Michael stał odwrócony tyłem do kuchenki i dopiero gdy się odezwałam zauważył moją obecność.
-To bardzo dobrze, bo danie jest na 4 osoby- odpowiedział. Zasiadłam do stołu i czekałam aż mój towarzysz poda posiłek. Wyglądało nieziemsko, ale jeszcze lepiej smakowało. Już po kilku pierwszych kęsach poczułam się bardziej na siłach. Posiedzieliśmy trochę i pogadaliśmy jeszcze o różnych głupotach podczas gdy Christian umył naczynia. W końcu oboje usiedliśmy przed telewizorem. Było już późne popołudnie i nie było nic ciekawego w telewizji. Poskakaliśmy po kanałach, obejrzeliśmy różne programy, a właściwie ich powtórki i zanim się obejrzeliśmy był już wieczór. Christian z wielkim ociąganiem zaczął zbierać się do wyjścia, choć tak na prawdę nie miał ochoty wychodzić.
- Dziękuję za troskę i pomoc. Miło, że w dzisiejszym świecie jest jeszcze ktoś, kto odwiedzi chorą koleżankę i poda jej szklankę z herbatą, czy zrobi zakupy.
-Ależ nie ma problemu, po prostu martwiłem się o ciebie więc przyszedłem sprawdzić co się dzieje. Nic szczególnego. Wiele osób na moim miejscu pewnie zachowałoby się tak samo.
-Noo nie wiem, ale mimo wszystko dziękuję.
-Kiedyś się odwdzięczysz- powiedział. Pożegnaliśmy się i wyszedł. Po kim jak po kim, ale po nim się tego nie spodziewałam. Nawet Michael mnie nie odwiedził, pomimo tego, że wie gdzie mieszkam. Właśnie, zapomniałam go zapytać skąd ma mój adres. Zamknęłam za nim drzwi i poszłam się położyć. Jednak nie mogłam zasnąć, cały czas myślałam o tej sytuacji, bardzo miło z jego strony, że się tak zachował. Po niekończącym się czasie rozmyślań w końcu zasnęłam.
Perspektywa Christiana.
Kiedy już trzeci dzień nie pojawiała się w szkole i to jeszcze po naszym wspólnie spędzonym weselu, zaniepokoiłem się trochę. Myśl o jej chorobie nawet nie przeszła mi przez myśl. Musiałem iść do biura ojca, żeby zdobyć jej adres. Czy ona tego chce czy nie, ja sam osobiście się tam przejdę. Zanim jednak się tam do niej wybrałem wziąłem od tego Michaela numer telefonu do niej. Z początku się pierzył przyjaciel pieprzony od siedmiu boleści, jednak w końcu ustąpił, na jego szczęście, inaczej sprałbym go na kwaśne jabłko. Po kilku nieudanych próbach kontaktu, zdecydowałem się ją odwiedzić osobiście. Kiedy pociągnąłem za klamkę i zobaczyłem, że drzwi są otwarte, przestraszyłem się nie na żarty. A jak coś jej się stało? Wpadłem momentalnie do mieszkania nie zwracając uwagę na niegrzeczność sytuacji. Jak zobaczyłem ją śpiącą w sypialni, kamień spadł mi z serca. Byłem wręcz przerażony myślą, że mogło jej się coś stać. Poszedłem dla niej zrobić zakupy i nawet ugotowałem jej obiad. Jeszcze nigdy dla nikogo tego nie robiłem. Coś jest w tej dziewczynie, czego nie było w żadnej innej. Mam nadzieję, że to tylko jakieś głupie zauroczenie, które mi przejdzie, bo nie jestem typem skłonnym do miłostek. W każdym bądź razie nie chciałem jeszcze wychodzić. Miałem ochotę zostać z nią dłużej. Tak dawno się nie widzieliśmy... Co ja pieprzę, po prostu wyglądała apetycznie w tej krótkiej koszuli nocnej i nie dało się nie wędrować wzrokiem po jej zgrabnych udach. No cóż, muszę chyba przystopować z moimi myślami, bo nie wiem dokąd one prowadzą. Muszę się napić...
-Cześć Tomek jesteście może jeszcze w barze przy 36?
-Tak a co, zdecydowałeś się jednak przyjść?
-Tak jakby.
-No to wpadaj.
Kilka minut później już szukałem w tłumie chłopaków. Przywitałem się z każdym po kolei i zamówiłem piwo. Potem drugie, trzecie. Czułem się coraz lepiej. W jednym miałem rację alkohol chwilowo zabrał moje problemy. W tej chwili nic się nie liczyło prócz alkoholu, kolegów i głośnej muzyki...
Przerwa była bardzo długa, niestety... Ale cieszę się, że udało mi się przebić przez nadmiar obowiązków i dokończyć ten rozdział. Dodawajcie w komentarzach swoje blogi, z wielką chęcią do nich zajrzę. Zapraszam do komentowania i obserwowania. :) Do następnego rozdziału! :) ♥
Przeczytałeś? - Zostaw proszę komentarz. Z góry dziękuję ♥
czwartek, 20 sierpnia 2015
Rozdział 4.
Ćwiczenia
doskonale pomagały mi się odstresować. Zanim się jednak
obejrzałam była już późna godzina. Przebrałam się, zabrałam
rzeczy z szafki i wyszłam. Spoglądając na telefon zauważyłam
nieodebrane połączenie od Michaela. No tak, z tego wszystkiego
zapomniałam, że miał do mnie zadzwonić. Momentalnie wcisnęłam
przycisk 'połącz'. Po kilku sygnałach usłyszałam zaspany głos
chłopaka.
-Selena?
-Cześć, wybacz,
że tak późno, ale byłam na siłowni i nie słyszałam, że
dzwoniłeś. Jak trening?
-Nic nie szkodzi,
a trening wypadł nawet lepiej niż się spodziewałem. Te dzieciaki
są niesamowite, mają w sobie tyle werwy i entuzjazmu, że niejeden
prawdziwy zawodnik mógłby brać z nich przykład. A tobie jak minął
wieczór?
- Nie robiłam nic oprócz tego co planowałam.
-Wracasz dopiero
do domu?
-Tak, trochę się
zasiedziałam i straciłam rachubę czasu, właśnie wchodzę do
domu. Jutro opowiesz mi szczegóły. Słodkich snów.
- Wzajemnie.
Szybko się
wykąpałam, położyłam do łóżka i natychmiast zasnęłam.
Obudziłam się rano szybko przygotowując na zajęcia. Wchodząc do
klasy, tym razem nie spóźniona, tak naprawdę sama nie byłam pewna
czego oczekiwałam. Ciemnowłosy nie mógł zniknąć z moich myśli
przez cały wieczór, ranek, nawet otwierając drzwi myślałam tylko
o nim. Zachowanie jak u zabujanej po uszy nastolatki, której rodzice
zabraniają, ale ona mimo wszystko brnie w zakazany związek. Na moje
szczęście okazało się, że na pierwszych zajęciach go nie było.
Ładnie zaczyna semestr, wagarując już od początku-pomyślałam.
Przez resztę zajęć też go nie było, więc z jednej strony czułam
ulgę, bo nie wiedziałam czego on ode mnie chce, ale z drugiej
miałam jednak nadzieję, że w końcu pojawi się w drzwiach. Nie pojawił się.
Wykłady minęły mi bardzo szybko. Zadzwoniłam do mechanika, który
zabrał moje zepsute auto do warsztatu. Ugotowałam sobie obiad.
Lubię to robić.
Wiadomo, fajniej
byłoby gotować dla kogoś, ale sama dla siebie też mogę. Potem
zaczęłam się przygotowywać na mój pierwszy dzień pracy.
Przywitał mnie pracodawca, pokazał dokładnie miejsce pracy,
zapoznał ze współpracownikami i zniknął goniony przez jakąś
aferę na zapleczu. Muszę przyznać, że całkiem mi się tutaj
podoba. Przyjemna atmosfera, mam nadzieję, że tak już zostanie.
Moim obowiązkiem miała być pomoc przy barze, uprzątanie stolików
i donoszenie. Nic wielkiego, ale przynajmniej na siebie pracuję i
całkiem dobrze będę zarabiać. Krzątałam się między stolikami,
krążąc wokół przyglądających mi się klientów płci
przeciwnej.
-Pani jest chyba
tutaj nowa- zagadała grupka młodych chłopaków.
-Tak, dzisiaj mój
pierwszy dzień-odpowiedziałam.
- W takim razie
poprosimy pięć kufli piwa, a reszta dla pięknej pani na dobry
początek.
- Już się robi.
Dziękuję bardzo.- Odeszłam zrealizować zamówienie.
-Ooo czyżby
pierwszy napiwek?- zapytała Jesica, koleżanka z pracy, z którą od
razu złapałam dobry kontakt.
- Tak, czy to
normalne?
-Jasne, korzystaj
póki możesz, nieraz możesz sporo uzbierać. Tylko muszisz być
miła i się szybko wyrabiać.
Poszłam zanieść
zamówione piwa i z uśmiechem podziękowałam za napiwek. Chłopaki
przedstawili mi się i prosili bym się przysiadła, jednak
wykręciłam się brakiem czasu i chęcią wykazania się pierwszego
dnia.
Szef
najwidoczniej był zadowolony z mojej pracy, koledzy nie narzekali,
mi również się podobało, więc bardzo się z tego powodu
cieszyłam. Wieczorem wpadł Michael, żeby zobaczyć jak sobie
radzę. Aż w końcu mój pierwszy dzień dobiegł końca. Na
pożegnanie szef powiedział nam, że jutro odbędzie się tutaj
wesele, więc mamy wypocząć, żeby być na siłach na tak wielką
uroczystość. Posłuchałam go i poszłam spać wyjątkowo wcześnie.
Odebrałam tylko wiadomości na facebooku i zasnęłam. Następnego
dnia obudziłam się w wyśmienitym humorze. Ogarnęłam mieszkanie,
poszłam na zakupy, Przygotowałam się na zajęcia i poszłam do
pracy. Kiedy tylko przekroczyłam próg, mina mi zrzedła. Panowało
tam totalne zamieszanie. Wszędzie porozstawiane były stoliki i
dekoracje. Wszystko jednak było jeszcze nie ubrane i tymi
dekoracjami miałam się zająć ja z Jesicą . Nie przeszkadzało
mi to, lubię bawić się w takie rzeczy, dlatego szybko zabrałam
się do pracy. Szło nam świetnie, żeby nie przechwalić, ale
według mnie było naprawdę ładnie. Szef również był zadowolony,
a to przecież najważniejsze. Porozmawiałyśmy z nim chwilę, aż w
końcu zapytał, czy któraś z nas umie śpiewać.
-Ja wyję gorzej
niż szop pod prysznicem- powiedziała zanosząc się śmiechem
Jesica.
-Ja trochę
śpiewałam,ale to nigdy nie było nic poważnego, a dlaczego pan
pyta?
- Nasza
wokalistka wylądowała w szpitalu, nie mamy nikogo na jej miejsce, a
to już dzisiaj, Nie ma czasu na szukanie kogoś z kwalifikacjami,
dlatego zaśpiewasz ty, jak dobrze, że cię zatrudniłem.
- Ale ja nie
wiem, czy się sprawdzę, będzie w ogóle jakaś próba?
- To zależy jak
Christian przyjdzie. Dzwoniłem do niego, ale powiedział, ze
przyjdzie jak najszybciej się da.
-Czyli duet?
-Tak. Ja uciekam
bo przede mną jeszcze mnóstwo roboty. Chodź do mnie do gabinetu,
to dam ci teksty i podkład muzyczny, żebyś mogła poćwiczyć. Na
dzisiaj masz już wolne. Musisz tylko poćwiczyć. Wierzymy w ciebie.
Jak miło. Tego
się nie spodziewałam, nawet sobie tego nie wyobrażałam.
Przeglądając teksty ucieszyłam się, bo większość z nich
znałam. Podkład też mi odpowiadał, najwidoczniej moja
poprzedniczka miała podobny głos do mnie. Wesele było już coraz
bliżej, stres coraz bardziej mnie zżerał, najgorsze miało jednak
dopiero nadejść. Miałam śpiewać na weselu, mojego drugiego dnia
w pracy, która nie tego miała dotyczyć, zupełnie nie
przygotowana, zdenerwowana, przynajmniej pozwolili mi mieć tekst, w
razie gdybym zapomniała słów. Miałam śpiewać z jakimś
chłopakiem, który się nie pojawiał., co wprawiało mnie w jeszcze
większe przygnębienie. A co jeśli zepsuję występ, albo zacznę
fałszować?- Zaczynały nachodzić mnie głupie myśli. Zostało 15
minut do wesela, kiedy prezes zawołał mnie do gabinetu. Kiedy
otworzyłam drzwi od razu podszedł do mnie z radością
przedstawiając jako zastępczynię wokalistki. Kiedy druga postać
będąca w pokoju odwróciła się pomyślałam, że to chyba jakiś
żart. Christian Parker, znów się spotykamy. To z nim mam śpiewać
w duecie? Przebrnęłam przez moje krótkie załamanie nerwowe i
uścisnęłam jego wyciągniętą rękę. Niestety nie mieliśmy już
czasu do ćwiczeń, więc wytłumaczył mi w których momentach
wchodzimy, które fragmenty śpiewam ja, a które on i musieliśmy
wychodzić na scenę. Wykonaliśmy kilka pierwszych utworów, przy
czym goście wiwatowali zachwyceni. Wszyscy świetnie się bawili,
para młoda wyglądała przepięknie, jednym słowem mówiąc, udana
impreza.
Po kilku
szybszych piosenkach, nastąpiło zwolnienie akcji. Zaczęliśmy grać
moją ulubioną piosenkę, muszę dodać bardzo romantyczną i
emocjonalną.
- A teraz moi
państwo Umberto Tozzi ft Mónica Bellucci - Ti Amo' *–
zapowiedział Christian.
Goście zaczęli
tańczyć przytulańca, podczas gdy szczęśliwa para młoda śpiewała
razem z nami słowa piosenki...
Ti amo, un soldo
Ti amo, in aria
Ti amo se viene testa
vuol dire che basta lasciamoci.
Ti amo, io sono
Ti amo, in fondo un uomo
che non ha freddo nel cuore,
nel letto comando io.
Ma tremo
davanti al tuo seno,
ti odio e ti amo,
e´ una farfalla che muore
sbattendo le ali.
L´amore che a letto si fa
prendimi l´altra meta´
oggi ritorno da lei
primo Maggio,su coraggio!
Io ti amo
e chiedo perdono
ricordi chi sono
apri la porta
a un guerriero di carta igienica.
Dammi il tuo vino leggero
che hai fatto quando non c´ero
e le lenzuola di lino
dammi il sonno di un bambino
Che ´ta´ sogna cavalli e si gira
e un po´ di lavoro
fammi abbracciare una donna
che stira cantando.
E poi fatti un po´ prendere in giro
prima di fare l´amore
vesti la rabbia di pace
e sottane sulla luce.
Io ti amo
e chiedo perdono
ricordi chi sono
ti amo, ti amo,ti amo
ti amo ti amo
dammi il tuo vino leggero...
che hai fatto quando non c´ero
e le lenzuola di lino
dammi il sonno di un bambino
Che ´ta´ sogna cavalli e si gira
e un po´ di lavoro
fammi abbracciare una donna
che stira cantando.
E poi fatti un po´ prendere
in giro
prima di fare l´amore
vesti la rabbia di pace
e sottane sulla luce.
io ti amo,
ti amo, ti amo
ti amo, ti amo ...
Ti amo, in aria
Ti amo se viene testa
vuol dire che basta lasciamoci.
Ti amo, io sono
Ti amo, in fondo un uomo
che non ha freddo nel cuore,
nel letto comando io.
Ma tremo
davanti al tuo seno,
ti odio e ti amo,
e´ una farfalla che muore
sbattendo le ali.
L´amore che a letto si fa
prendimi l´altra meta´
oggi ritorno da lei
primo Maggio,su coraggio!
Io ti amo
e chiedo perdono
ricordi chi sono
apri la porta
a un guerriero di carta igienica.
Dammi il tuo vino leggero
che hai fatto quando non c´ero
e le lenzuola di lino
dammi il sonno di un bambino
Che ´ta´ sogna cavalli e si gira
e un po´ di lavoro
fammi abbracciare una donna
che stira cantando.
E poi fatti un po´ prendere in giro
prima di fare l´amore
vesti la rabbia di pace
e sottane sulla luce.
Io ti amo
e chiedo perdono
ricordi chi sono
ti amo, ti amo,ti amo
ti amo ti amo
dammi il tuo vino leggero...
che hai fatto quando non c´ero
e le lenzuola di lino
dammi il sonno di un bambino
Che ´ta´ sogna cavalli e si gira
e un po´ di lavoro
fammi abbracciare una donna
che stira cantando.
E poi fatti un po´ prendere
in giro
prima di fare l´amore
vesti la rabbia di pace
e sottane sulla luce.
io ti amo,
ti amo, ti amo
ti amo, ti amo ...
Śpiewając patrzyliśmy sobie prosto w oczy ciesząc się tą romantyczną chwilą. Świat cały przestał istnieć. Byliśmy tylko my dwoje i nasz mały wspólny świat odizolowany od wszystkich, który nie ma racji bytu i wielkim murem blokuje się przed ciosami z zewnątrz.
Jak to możliwe, że ciągle na siebie wpadamy? Niby przypadek, ale może jednak przeznaczenie? Boże wokół czego krążą właśnie myśli, staję się chora psychicznie. To już jest obłęd. Wmawiam sobie, że go nie cierpię, podczas gdy tak na prawdę wszystko mnie do niego ciągnie. Jest irytujący, ale także perfekcyjny. Nie należy do świata grzecznych chłopców typu Michael. Jego mroczne spojrzenie ma magnetyczne zdolności, które oddziałują na mnie. Nie jestem jednak z jego ligi.
Perspektywa Christiana:
Kiedy zobaczyłem ją w gabinecie mojego ojca, spodziewałem się zobaczyć każdą dziewczynę z wyjątkiem niej. Chociaż z drugiej strony chyba nie ma nic czego ona nie potrafiłaby robić. Cholerna perfekcjonistka. zupełne przeciwieństwo mnie, jednak nic na to nie poradzę, że nie mogłem odwrócić wzroku od jej zgrabnych nóg w krótkiej czarnej sukience i perfekcyjnie zaokrąglonego biustu. Pewnie widziała z jakiej perspektywy jej się przyglądałem, kobiety jak na złość zawsze to wiedzą, ale słowo daję nie mogłem się powstrzymać. Wtedy w sklepie nie potrafiłem wydusić z siebie słowa kiedy ją ujrzałem, dlatego potraktowałem ją tak chłodno. Myśli pewnie, że jej nie lubię... Kilka miesięcy do tyłu piłem ćpałem i prawie wyleciałem ze szkoły. Wszystko przez dziewczynę, dla której zrobiłbym wszystko. Ona jednak zostawiła mnie. Mój ojczym jest rektorem uczelni, na którą chciała się dostać. Kochałem ją do szaleństwa, a ona mnie wykorzystała. Od tego czasu zacząłem traktować wszystkie dziewczyny jak szmaty. Zabawiałem się ich kosztem, żeby ulżyć swemu cierpieniu. Myślałem, że jeśli odegram się na kimś innym ból zniknie. Tak się jednak nie stało. Piłem, paliłem, brałem narkotyki, miałem kłopoty z prawem. Nic mi jednak nie pomagało. Stałem się typowym bad boyem, który liczył się tylko sam ze sobą. Laski, motocykl, tatuaże, sam nie wiem komu chciałem zaimponować. Postanowiłem sobie, że już nigdy się nie zakocham. trwałem w tym postanowieniu dopóki nie spotkałem Seleny. Już od samego początku mnie zaintrygowała. Wiem, że nie należę do jej świata i prawdopodobnie nigdy nie będę, ale widząc ją nie potrafię trzymać rąk przy sobie, chociaż próbowałem. Jeszcze teraz, gdy śpiewamy razem tą piosenkę... Ma taki piękny i głęboki głos, a blasku który od niej bije zazdrościłaby jej niejedna gwiazda. Doskonale wiem, że jeśli wciągnę ta delikatną istotkę do mojego mrocznego świata, nie wyjdzie ona z niego już nigdy taka, jaka była. ostatnio jeszcze zaczęła pokazywać pazurki co nakręciło mnie jeszcze bardziej. To jest niezrozumiałe jak jedna osoba może tak namieszać w głowie drugiej. Ma takie piękne długie włosy... Już na początku postanowiłem się trzymać od niej z daleka, żeby nie wrócić do stanu, który prawie doprowadził mnie do upadku, jednak to jest silniejsze ode mnie. Moje myśli przerwał koniec piosenki. zeszliśmy ze sceny na przerwę. Zamiast odejść dalej od niej zaszedłem ją od tyłu i objąłem w talii. Była taka nieśmiała. Przestraszyła się mimo, że pewnie wiedziała, że to ja. Bo ten pedał Michael, czy jak mu tam pewnie woli chłopców i jej nie dotyka ( tak się przynajmniej pocieszam) Nie mogę znieść dotyku innego faceta na jej drobnym ciele.
-Jesteś wspaniała- wyszeptałem jej do ucha.
-Dziękuję- odpowiedziała z tym swoim niewinnym, ale jakże pociągający uśmieszkiem.
-Nie spodziewałem się, że jesteś aż tak dobra. Musisz całkowicie zastąpić naszą wokalistkę.
-Pracujesz tutaj?
-Dorabiam na takich właśnie uroczystościach. Co tutaj zdarza się dość często.
-Nie byłeś dzisiaj na zajęciach-zmieniła temat czym bardzo mnie zaskoczyła. Uniosłem jedną brew, żeby wiedziała, że jestem zdziwiony.
- Tęskniłaś za mną?- uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
-Nie-zaprzeczyła-po prostu dziwi mnie, że wagarujesz już na początku semestru.
-Miałem sprawę do załatwienia. Pusto było beze mnie, prawda? Nie było z kim się kłócić na zajęciach, żeby następnie dostać opieprz od profesora- powiedziałem rozbawiony.
-Woow, ty się uśmiechasz.
-Tylko dla Ciebie.
-A czym sobie zasłużyłam na ten zaszczyt?
-Też chciałbym to wiedzieć- odparłem dostając za to kuksańca.
-Auuu- zawyłem z udawanego bólu- teraz nawet mikrofonu przez ciebie nie utrzymam- złapałem jakiś pierwszy lepszy szalik i przewiązałem go sobie jako temblaka. Selena ubawiona przyglądała się moim poczynaniem, po czym zostawiła mnie umierającego samotnie na podłodze. Po chwili ożyłem i jak wierny piesek poszedłem w ślad za nią. Napiliśmy się i wróciliśmy na scenę zapewniać rozrywkę gościom. To jedna z najfajniejszych imprez, na której byłem i zawdzięczam to najważniejszej osobistości na tym weselu. Po kilku utworach zespół zagrał sam instrumental, dlatego poprosiłem moją towarzyszkę do tańca. Z początku wahała się, jednak po chwili już prowadziłem ją przez parkiet. Tańczyła tak delikatnie jak robi wszystko inne, a zarazem zmysłowo. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie. Tak trwaliśmy spleceni w uścisku do końca utworu nie zważając na ludzi gapiących się na nas. Tak daleko, ale jednak tak blisko. Tylko ja, ona i muzyka.
*https://www.youtube.com/watch?v=yo_Ph9GQjWw - O tej właśnie piosence jest mowa w opowiadaniu ♥
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ/EŚ, ZOSTAW KOMENTARZ! :)
-Jesteś wspaniała- wyszeptałem jej do ucha.
-Dziękuję- odpowiedziała z tym swoim niewinnym, ale jakże pociągający uśmieszkiem.
-Nie spodziewałem się, że jesteś aż tak dobra. Musisz całkowicie zastąpić naszą wokalistkę.
-Pracujesz tutaj?
-Dorabiam na takich właśnie uroczystościach. Co tutaj zdarza się dość często.
-Nie byłeś dzisiaj na zajęciach-zmieniła temat czym bardzo mnie zaskoczyła. Uniosłem jedną brew, żeby wiedziała, że jestem zdziwiony.
- Tęskniłaś za mną?- uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
-Nie-zaprzeczyła-po prostu dziwi mnie, że wagarujesz już na początku semestru.
-Miałem sprawę do załatwienia. Pusto było beze mnie, prawda? Nie było z kim się kłócić na zajęciach, żeby następnie dostać opieprz od profesora- powiedziałem rozbawiony.
-Woow, ty się uśmiechasz.
-Tylko dla Ciebie.
-A czym sobie zasłużyłam na ten zaszczyt?
-Też chciałbym to wiedzieć- odparłem dostając za to kuksańca.
-Auuu- zawyłem z udawanego bólu- teraz nawet mikrofonu przez ciebie nie utrzymam- złapałem jakiś pierwszy lepszy szalik i przewiązałem go sobie jako temblaka. Selena ubawiona przyglądała się moim poczynaniem, po czym zostawiła mnie umierającego samotnie na podłodze. Po chwili ożyłem i jak wierny piesek poszedłem w ślad za nią. Napiliśmy się i wróciliśmy na scenę zapewniać rozrywkę gościom. To jedna z najfajniejszych imprez, na której byłem i zawdzięczam to najważniejszej osobistości na tym weselu. Po kilku utworach zespół zagrał sam instrumental, dlatego poprosiłem moją towarzyszkę do tańca. Z początku wahała się, jednak po chwili już prowadziłem ją przez parkiet. Tańczyła tak delikatnie jak robi wszystko inne, a zarazem zmysłowo. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie. Tak trwaliśmy spleceni w uścisku do końca utworu nie zważając na ludzi gapiących się na nas. Tak daleko, ale jednak tak blisko. Tylko ja, ona i muzyka.
*https://www.youtube.com/watch?v=yo_Ph9GQjWw - O tej właśnie piosence jest mowa w opowiadaniu ♥
JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ/EŚ, ZOSTAW KOMENTARZ! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)